czwartek, 21 sierpnia 2014

~ 1 ~



Nora stanęła przed ogromną szafą w swoim pokoju i krytycznym okiem przyjrzała się całej jej zawartości. Na wielkie łóżko poleciały po kolei najpierw sukienki, potem bluzki, spódniczki, spodnie. Po niedługiej chwili wszystko, co jeszcze niedawno miała poukładane w szafie, leżało na jednej stercie na jej narzucie, a dziewczyna nadal nie wiedziała, co na siebie założyć. Dawno już nie zastanawiała się tak długo nad tym, co ma ubrać. Dzisiejszy wieczór jednak nie był taki, jak wszystkie inne. Była umówiona z Gerardem w klubie. Nic nowego, jednak coś wyjątkowego. Gdyby oficjalnie byli razem, to dzisiaj przypadałaby ich rocznica. Aż półtora roku bycia razem. Szkoda tylko, że ani razu nie padło z ich ust zdefiniowanie tego, że są w związku. Ani razu też nie padły słowa "kocham cię". Oni po prostu zachowywali się jak para, jednak nią nie byli.
Nora przygryzła wargę i spojrzała na piętrzący się przed nią stos ubrań. Gdyby tylko znalazła w sobie tę odwagę i powiedziała Gerardowi, co czuje. Gdyby tylko... Wiele razy już próbowała, ale za każdym razem to wyznanie nie potrafiło przejść jej przez gardło. Niby tylko dwa słowa, a jednak znaczyły tak wiele. Zbyt wiele, by rzucić je ot tak. Zbyt wiele, by powiedzieć je i  nie usłyszeć tego samego w odpowiedzi. Przecież nadal nie wiedziała, czy Gerard coś do niej czuje. Ich znajomość to tylko dobra zabawa i nieprzespane noce. To, że ona się zakochała, nie znaczy, że on też musiał. Znała go przecież już nie od dziś i jedno mogła powiedzieć na pewno - kochał tylko swoich rodziców. Nikogo więcej. Ona pewnie była dla niego tylko zabawką. Nie, nie zabawką. Kimś, z kim dobrze spędza czas. I tyle. Ale to nic, ona będzie go kochać w głębi duszy, nie musi mu tego wyznawać, by być szczęśliwą.
- Ta będzie idealna! - podeszła do stosu i wyjęła z niego czarną krótką sukienkę - Na pewno spodoba się Gerardowi!
Nora podeszła do lustra i przyłożyła do siebie sukienkę, przeglądając się w nim. Intuicyjnie czuła, że będzie wyglądać idealnie i już oczami wyobraźni widziała reakcję Gerarda. Jego spojrzenie pełne podziwu i pożądania. Niby powinna się przyzwyczaić do tego, ale nadal wprawianie w zachwyt Geriego sprawiało jej przyjemność. Lubiła to, jak przyciągał ją do siebie, szeptał do ucha " Pięknie dziś wyglądasz", a potem całował delikatnie w to miejsce na szyi za płatkiem ucha, tak czułe na jego dotyk. Nie, ona tego nie lubiła. Nora to kochała. Tak, jak całego Gerarda.
Początkowo ich znajomość była dla niej tylko zabawą. Fajnie było mieć kogoś z kim zawsze może pójść na imprezę, zatańczyć, iść do kina i nie przejmować się tymi wszystkimi natrętami chcącymi ją poderwać. Fajnie było mieć kogoś, kto rano napisze jej "Dzień dobry", a wieczorem "Dobranoc". Z czasem jednak Gerard stał się dla niej wszystkim. Nie wyobrażała już sobie dnia bez niego, bez jego głosu, dotyku, pocałunku. Uwielbiała patrzeć na niego na boisku. Całego go uwielbiała, kochała...
Na początku znajomości zawarli pewien układ. Pamiętała te słowa, jakby usłyszała je dopiero przed chwilą. "Pamiętaj, nie możemy się zakochać. Choćby nie wiem, co się stało, nie możemy się w sobie zakochać. To tylko zabawa". Nora zawiodła na całej linii. Choć bardzo się starała, nie udało się jej. Zgodziła się na wszystko, co powiedział i jej nie wyszło. Zakochała się w Gerardzie Deulofeu i nic nie mogła na to poradzić.

*

- Eee, co ty taki elegancki? - Sergi Roberto usiadł koło Gerarda na ławce w szatni i przyglądał mu się z zainteresowaniem.
- Nie jestem - wzruszył ramionami.
- Koszula, marynarka - wskazał na ubranie leżące obok kolegi - Widziałem, jak układasz włosy. Pięć razy dłużej niż zwykle - nachylił się w jego stronę i pociągnął nosem - Na dodatek perfumy. Gerard, dzieje się coś?
- Nic się nie dzieje - burknął.
- Nie umiesz kłamać Deulofeu.
Oj zdziwiłbyś się, jak dobrze umiem kłamać stary. Nora nadal nie wie, co do niej czuję - o tak, tak bardzo chciał to powiedzieć. Zamiast tego rzucił tylko proste:
- Idę z Norą do klubu.
- Nic nowego, jakbyście nie robili tego co najmniej dwa razy w tygodniu.
- No właśnie - Gerard zaczął wrzucać ubrania leżące na ziemi wokół niego i brudne po treningu do torby.
- Coś jednak przede mną ukrywasz - Sergi nie dawał za wygraną.
- Wydaje ci się.
- Chyba jednak nie.
- Słuchaj, daj mi w końcu spokój!
- Dam, jak mi powiesz, co się dzieje.
Deulofeu westchnął i zapiął torbę. Co miał mu powiedzieć? Że obchodziliby z Norą dzisiaj swoją rocznicę, ale przez głupi układ, który wymyślił na początku ich znajomości, może zapomnieć o byciu razem? Że ten układ jest idiotyczny? Przecież Sergi już to wiedział i sam mu o tym mówił już co najmniej sto razy. Że nie wiedząc kiedy zakochał się w Norze? Sergi to przewidział już dawno temu. Nie da mu tej satysfakcji i nie powie mu tego. Zresztą po co? To tylko układ,w  którym on nawalił.
- Nie odpuścisz, co?
- Od tego masz przyjaciela - uśmiechnął się i szturchnął go w ramię.
- A ja myślałem, że od tego, by mieć z kim iść na piwo.
- Od tego też. A także od wspólnego jedzenia pizzy i obczajania ładnych lasek na ulicy. A teraz mów, o co chodzi.
Gerard rozejrzał się, czy nikt w szatni nie zwraca na nich uwagi i nie podsłuchuje, po czym powiedział cicho:
- Mielibyśmy dzisiaj z Norą rocznicę, półtora roku, ale...
- Ale nie jesteście razem - skończył za niego na głos  Sergi. Głowy znajdujących się najbliżej piłkarzy skierowały się w ich stronę. Deulofeu zmroził spojrzeniem swojego przyjaciela, ale uwaga większości jego kolegów obecnych w szatni już skupiła się na nim.
- Serio Gerard, nadal udajecie, że nic was nie łączy? - Carles Puyol spojrzał na niego z dezaprobatą. Gerard aż skulił się w sobie. Przecież do cholery jasnej wiedział, że to głupie! Nikt nie musiał mu o tym dodatkowo przypominać.
- Ej, wiesz że jak nadal będziesz tak robił, to w końcu ktoś ci ją wyrwie? Ktoś, kto nie będzie się bał powiedzieć, co czuje - dorzucił swoje trzy grosze Bartra - Może nawet ja...
- Tylko spróbuj - warknął Gerard i zaczął podnosić się z ławki. Sergi od razu położył mu dłoń na ramieniu i posadził z powrotem. W tej szatni nie ma  miejsca na bójki, a jego przyjaciel wyglądał, jakby miał zamiar przyłożyć obrońcy. Może i zbliżeni wzrostem, ale Marc na pewno jest szerszy w barach i silniejszy. Nie może pozwolić, by Geri pojawił się przed Norą z obitą buźką.
- Siadaj. Oni mają rację. Zrób coś w końcu, bo ją stracisz na dobre. Układ układem, ale kobieta potrzebuje miłości.
- I mówi to facet, który od dwóch lat jest sam - zaśmiał się Bartra.
- Nie no, on mi zaczyna działać na nerwy - Roberto się obruszył.
- Jadę, bo Nora czeka - Gerard podniósł  się z ławki, zarzucił torbę na ramię i ruchem głowy żegnając się z przyjaciółmi opuścił szatnię.  Skierował się na parking. Odnalazł swój samochód wśród tych wszystkich Audi kolegów z drużyny i wsiadł do swojego.
Włożył kluczyki do stacyjki, ale nie ruszył. Popatrzył tępo na kierownicę i wrócił myślami do rozmowy z szatni. Może oni wszyscy mieli rację? Niedługo utraci Norę, jeśli nie powie jej tego, co czuje. Ale przecież on nie powie jej tego, co czuje! Za bardzo bał się odrzucenia. Pamiętał to, co powiedział Norze na początku ich znajomości. "Pamiętaj, nie możemy się zakochać. Choćby nie wiem, co się stało, nie możemy się w sobie zakochać. To tylko zabawa". Trzy zdania, z których teraz tak ciężko się wycofać. Trzy zdania, których żałuje każdego dnia. Zakochał się w Norze z całego serca. Dziwne by było, jakby tego nie zrobił. Problem w tym, że nie o to chodziło w ich układzie. Zakochał się, choć nie powinien. Do dupy z tym. Miał pomysł na dzisiaj. Nie pójdą do klubu, to zbyt wyjątkowy dzień.

*


" Trening się trochę przeciągnął, będę niedługo. Nie uciekaj mi."

Nora odłożyła telefon na blat baru w klubie. Powinna być zła na Gerarda, że się spóźnia, ale nie była. "Nie uciekaj mi" - trzy słowa, które wywołały na jej twarzy uśmiech. Ich wspólny żart. Tak się poznali dwa lata temu w szkole. Nora biegała sobie na bieżni ze słuchawkami na uszach i intuicyjnie poczuła, że nie jest sama.  Przyśpieszyła i po krótkiej chwili poczuła, jak ktoś łapie ją za rękę. Była szybka, ale nie tak jak on. Jakiś czas wcześniej zostali sobie przedstawieni, dlatego wiedziała, kim on jest. "Nie uciekaj mi, to tylko ja, Gerard. Może pobiegamy razem? Nie lubię sam." - pierwsze słowa, jakie od niego usłyszała od czasu zapoznania się. Nieznacznie skinęła głową i ponownie wpakowała słuchawki do uszu. Tamtego dnia dała z siebie wszystko i wróciła do domu wykończona. Od tego czasu biegali razem prawie codziennie. Z czasem pozbyła się nieodłącznych słuchawek i zamieniła je na rozmowę z piłkarzem. Zawsze jednak witali się tak samo: "Nie uciekaj mi". Była szybka, prawie tak szybka jak Gerard.
Pociągnęła przez słomkę ze szklanki   z kolorowym drinkiem. Denerwowała się, dlatego zamówiła sobie coś przed przyjściem piłkarza. Chociaż próbowała sobie wmówić, że to spotkanie będzie jak każde inne, nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że ten wieczór będzie wyjątkowy. Ich rocznica. Rocznica zawarcia tego pieprzonego układu. Jakie to wszystko byłoby teraz łatwe, gdyby wtedy się na to nie zgodziła. Ten układ wykańczał ją od środka. Przecież jak długo można tłumić w sobie uczucia i pozostać zdrowym psychicznie?
Na krzesło obok niej klapnął przystojny mężczyzna. Rzuciła mu ukradkowe spojrzenie i założyła niesforny kosmyk za ucho. Podobał się jej i z tego co zdążyła zauważyć, ona mu też. Może to jakiś znak? Gerard na pewno jej nie kocha, może więc powinna spróbować?
- Postawiłbym ci drinka, ale widzę, że już masz - nieznajomy uśmiechnął się do niej i wyciągnął rękę w jej stronę - Lucas.
- Nora - uścisnęła dłoń.
- Sama? - pochylił się w jej stronę, by zadać pytanie. Było za głośno, by prowadzić rozmowę z dużej odległości. 
- Już chyba nie.

*

Wszedł do klubu z bukietem kwiatów w dłoni i wśród tych wszystkich ludzi próbował odnaleźć Norę.  To nie było miejsce, w którym chciał spędzić ich nieistniejącą rocznicę. Miał inny pomysł, dlatego trochę się spóźnił. Chciał by ten wieczór z nic nie znaczącego stał się ważny. Pieprzyć ten cholerny układ.
Przemierzył wzrokiem te tłumy ludzi. W końcu ją odnalazł, a raczej wydawało mu się, że to zrobił. Przyjrzał się dziewczynie siedzącej przy barze, która śmiała się z czegoś, co powiedział siedzący na stołku obok mężczyzna. Znajomym gestem odgarnęła niesforny kosmyk za ucho i poprawiła sukienkę. Gerard uśmiechnął się do siebie. Nigdy nie mogła sobie poradzić z włosami, a ten gest poprawiania ich zawsze go rozczulał.
Chwilę. Jak to śmiała się ze słów siedzącego obok niej mężczyzny? Jego Nora?! Pod Gerardem prawie ugięły się kolana, gdy zobaczył jego ramię przewieszone przez oparcie jej stołka barowego. Co to niby miało znaczyć?! Miał ochotę się załamać. Te obawy, to, co dzisiaj powiedzieli mu koledzy w szatni, czyży to miało być prawdą? Nie powiedział Norze, co czuje, więc szuka miłości u  innego. Nie powiedział jej, co czuje i chyba dobrze zrobił. Ona go nie kocha. Chyba. Zawsze pozostawało mu  mieć nadzieję. W końcu nadzieja umiera ostatnia. Jednego był pewien, jego uczucie do Nory nigdy nie zgaśnie. To nic, że trwali w tym chorym układzie, wytrzyma w nim. Przynajmniej będzie z nią, przy niej. Nie może teraz się z niego wycofać, bo straci ją na dobre, a tego by nie zniósł. Wybaczy jej zdradę, kurwa, był gotowy wybaczyć jej wszystko, byleby tylko go nie zostawiała. Tak mocno ją kochał.
Ścisnął mocniej w dłoni bukiet i ruszył w jej stronę. Stanął po jej drugiej stronie, tej niezajętej przez rozmawiającego z nią mężczyzną. Schował bukiet za plecami i czekał, jak go zauważą.
- Gerard, już jesteś! - padło prawie od razu. Na twarzy Nory pojawił się szeroki uśmiech zarezerwowany tylko dla niego.  Zeskoczyła ze stołka i zarzuciła piłkarzowi ręce na szyję - Nie mogłam się doczekać, aż przyjdziesz.
Lucas był miły i zabawny, przystojny  i miał to coś w sobie, ale... Ale miał w sobie jedną zasadniczą wadę - nie był Gerardem Deulofeu. Może...w innym życiu dałaby mu szansę, ale  nie, nie teraz, nie tutaj. Był Gerard i nie mogła nic poradzić na to, że go kocha. Zgniotła w kulkę karteczkę z numerem telefonu Lucasa i wrzuciła ją do torebki, później wyrzuci. Teraz liczyło się to, że Geri w końcu pojawił się po treningu.
-  To dla  ciebie skarbie - wyjął zza pleców bukiet i wręczył go Norze. Widział zachwyt i zaskoczenie malujące się na jej twarzy. Mógł się założyć, że  nie tego się po nim spodziewała. Poczuł rozpierającą go dumę, że wpadł na ten pomysł. Wszystko, byleby tylko była szczęśliwa.
- Ja...Geri...one są piękne!
- Tak samo jak i ty - przyciągnął ją do siebie i pocałował delikatnie - Cudownie dziś wyglądasz.
Zaczerwieniła się. Udało się jej. Nora widziała w jego oczach ten znajomy błysk. Wiedziała już, jak skończy się ten wieczór. Nie żeby miała narzekać. Kochała go całym serce i równie mocno kochała spędzać z nim noce. Jego dotyk na jej nagiej skórze nie mógł się z niczym równać, przyprawiał ją dreszcze. Czasem Gerard był dla niej jak narkotyk.
- Oj buraczku - zaśmiał się cicho,a ona zarumieniła się jeszcze mocniej. Gdyby tylko wiedział, o czym własnie myślała. Nie żeby on wcale przez chwilę nie zaczął fantazjować, jak tylko zobaczył ją w tej olśniewającej czarnej sukience. Niby krótka, a jednak jego wyobraźnia zaczęła pracować. To był ten moment, by powiedzieć jej o zmianie planów. Nie było żadnej rocznicy, oni jednak będą się zachowywać jakby była - Nora...hmm...
Nagle stracił  odwagę. A co jeśli ona nie będzie chciała? Co z układem? Kolacja przy świecach, wino, droga restauracja, kwiaty... To wszystko mocno zalatuje związkiem. Nie, ona mu na pewno odmówi. To będzie ich koniec.  Wewnętrznie już próbował się jakoś na to przygotować.
- Tak? - nadal przyglądała się z zachwytem bukietowi. Był taki piękny. Musiał kosztować fortunę. Co Gerardowi strzeliło do głowy? Od kiedy to bawili się w takie rzeczy? A co z tym cholernym układem?
- No bo ja...ten no...
- Geri wykrztuś to w końcu! - zaśmiała się, widząc jego zakłopotanie.
- Zarezerwowałem nam stolik w restauracji...na no... na kolację - spuścił wzrok w podłogę. No, powiedz, że tego nie chcesz, że jestem idiotą. Raz,a boleśnie. Jakbyś odklejała plaster.
- Stolik w restauracji? Na kolację? - nie mogła w to uwierzyć. Jakiś sen, albo ktoś zastąpił Gerarda jego sobowtórem. Wiedziała, że niby to ich "rocznica", jednak nigdy by się nie spodziewała, że piłkarz też przykłada do tego uwagę.
- Ja wiem, to był głupi pomysł  - powiedział tak cicho, że ledwie go usłyszała przez ten cały hałas panujący w klubie.
- Właśnie nie! Uważam, że to cudowny pomysł! - wzięła go za rękę i uśmiechnęła się.
- Naprawdę?
- Naprawdę Geri?
- Nie wolisz tu zostać?
- Do klubów chodzimy cały czas, zróbmy w końcu coś nowego.
- W takim razie chodźmy - uśmiechnął się szeroko i objął ją ramieniem. A może? Może jest nadzieja? Może jeszcze nie musi rezygnować ze swoich uczuć?




~~~~~~~~~

Gwoli wyjaśnienia, pomysł na tego bloga pojawił się w listopadzie 2013, kiedy to Gerard był na wypożyczeniu w Evertonie. Nie chcę zmieniać mojej wizji na to opowiadanie, dlatego czas akcji tego akurat rozdziału to początek lata 2013. Mam nadzieję, że nie będzie Wam przeszkadzało coś takiego?

Muszę się Wam pochwalić, podoba mi się ten rozdział. Mam ogromną nadzieję, że Wam też.

Domczi