wtorek, 2 grudnia 2014

~ 5 ~



- Przyniosłem ci zakupy! - Sergi krzyknął przechodząc przez próg mieszkania Nory. Położył klucze na stoliku przy drzwiach wejściowych i skierował się do kuchni - Musisz się stąd wyprowadzić!
- Co ci  znowu odwaliło Roberto? - Nora podniosła się z kanapy i wzięła na ręce małego Javiera. Weszła za piłkarzem do kuchni i przyglądała się mu, jak wyciągał produkty z toreb i chował je do szafek.
- Te schody to jakieś zabójstwo. Ja nie wiem, co za idiota  nie wybudował tu windy!
- A ty znowu swoje - wywróciła oczami - Ile razy mam ci powtarzać, że to stara kamienica,w której nie ma miejsca na windę?
- To się przeprowadź.
- Teraz to wymyśliłeś - zaśmiała się - Nie chcę i nie stać mnie na to. Poza tym jesteś jedyną osobą, która narzeka na te schody. A wydawać by się mogło, że powinieneś się do nich przyzwyczaić, tyle razy tu byłeś przez te dziesięć miesięcy. Ale jak widać tobie nadal w tej Barcy nie poprawili kondycji - Sergi zrobił oburzoną minę - No nie patrz się tak, ja sobie daję radę nawet z wózkiem, jak idę z Javierem na spacer.
- Bo ty super mama jesteś, to nie ma żadnego porównania - puścił jej oczko i otworzył lodówkę, która była pełna - Ej! Przecież mówiłem ci, że masz nie dźwigać toreb z zakupami, to moje zadanie!
- To nie ja.
- To kto?
- Lucas przyszedł przed pracą i przyniósł. Bał się, że umrę z głodu, a mały razem ze mną, bo nie lubię robić zakupów.
- Znowu on - mruknął Sergi.
- Nie rozumiem, czemu go tak nie lubisz - Nora przełożyła sobie Javiera na drugie ramię i usiadła na stole.
- Kręci się jakiś taki przy tobie już od dziesięciu miesięcy.  Nawet nie uciekł, jak się dowiedział, że w ciąży jesteś. Podejrzane to.
- To źle, że nie uciekł? Pomagał mi, jak byłam w ciąży  i pomaga też od miesiąca, jak mały się urodził! To chyba dobrze, że mam na kim polegać! - podniosła głos, przez co mały leżący w jej ramionach poruszył się niespokojnie.
- To ja jestem od pomagania ci.
- Nie no, czy ty jesteś zazdrosny? - Nora wybuchnęła śmiechem.
- Wcale nie - burknął.
- Oj Sergi...
- To ja jestem twoim przyjacielem i to ja mam się opiekować moim chrześniakiem!
- A co jak byś zachorował? Kto mi pomoże? Muszę mieć jeszcze kogoś.
- I tylko dlatego jeszcze pozwalasz mu tu przychodzić?
- Przecież wiesz, że nie. Ja i Lucas przyjaźnimy się.
Sergi mruknął coś w odpowiedzi.
- Poza tym, zrozum w końcu, że ja nie będę chrzcić Javiera.
- No wiem wiem, ale chce być jego najważniejszym wujkiem.
- Przecież jesteś Sergi - uśmiechnęła się.
Piłkarz skończył rozpakowywać zakupy i usiadł na stole obok Nory. Pogłaskał po maleńkiej rączce śpiącego Javiera. Gdyby tylko Gerard wiedział.... Hiszpanka nadal nie powiedziała jego przyjacielowi, że jest ojcem. Nie rozumiał jej decyzji, ale przestał się już odzywać. Nie będzie się z nią kłócił, bo jeszcze w końcu zabroni mu do siebie przychodzić. Skoro Geri nie mógł opiekować się swoim synem, Sergi zrobi to za niego. Jeszcze ten Lucas... musi trzymać go na dystans. Delofeu jeszcze mu za to podziękuje, jak wróci do Barcelony. Tak, Sergi Roberto był cudownym przyjacielem.
Dopiero teraz po raz pierwszy dokładnie przyjrzał się Norze. Nie wyglądała najlepiej.  Worki pod oczami, zmęczona. Bycie samotną matką nie było takie łatwe, choć starała się to ukryć przed wszystkimi.
- Wyglądasz okropnie.
- Prawiąc takie komplementy to ty nigdy nie znajdziesz sobie dziewczyny Roberto.
- Wiesz, o co mi chodzi Suarez.
- Wiem wiem - westchnęła - Mały w nocy dużo krzyczał.
- Może chory?
- Nie, wszystko jest w porządku. On czasem tak ma.
- Pomóc ci w czymś?
- Możesz mi przynieść pampersa z sypialni, zmienimy mu.
- A potem mogę z nim iść na spacer? Ty sobie odpoczniesz, a ja powyrywam panny w parku na wózek.
- I co, powiesz im że jesteś samotnym ojcem?
- O właśnie.
- Idź już po tego pampersa - zaśmiała się i klepnęła go lekko w rękę.
Sergi wstał ze stołu i poszedł do sypialni Nory. Trochę dziwnie się czuł, wchodząc tam, ale nie miał wyjścia. Rozejrzał się wokoło próbując zlokalizować pampersy. Znalazł je w końcu w jakimś opakowaniu na komodzie. Już miał wychodzić z pokoju Hiszpanki, gdy jego uwagę przyciągnęły leżące na jej łóżku zdjęcia. Niby nie powinien oglądać, bo to nie ładnie, ale nie mógł się powstrzymać. Podszedł do nich i zaczął je pobieżnie przeglądać. Na każdym Nora z Gerardem. Sergi uśmiechnął się do siebie. Skoro nie wyrzuciła tych zdjęć, czyżby nie zapomniała o uczuciu, jakie ich łączyło? Gerard ma jeszcze jakieś szanse, musi mu o tym powiedzieć!
- Znalazłem tego pampersa - wrócił do Nory do salonu - Myślałaś czasem, żeby posprzątać w sypialni?
- Jak znajdę czas, to na pewno to zrobię.
- No to ubieraj go i już znikamy.

*

Gerard zdezorientowany rozejrzał się po kuchni. To było jego zdecydowanie najmniej ulubione pomieszczenie w całym mieszkaniu. Nadeszła najgorsza pora dnia - musiał przygotować obiad. Nigdy nie radził sobie dobrze w kuchni, ale jak jeszcze zrobienie śniadania czy kolacji nie sprawiało mu wielkich trudności, tak obiad go kompletnie przerastał. Kiedyś zawsze jadł na mieście albo szedł do Nory, która była cudowną kucharką. Odkąd jednak się rozstali nie mógł już  nią liczyć. Stracił też zupełnie ochotę na wychodzenie i jedzenie poza domem. W sumie to było mu obojętne, co ma na talerzu, byleby tylko się nie otruł. Dlatego też niemal codziennie zamieniał się w początkującego kucharza i próbował sobie coś przygotować. Zazwyczaj z marnym skutkiem jeśli chodzi o smak, ale to nic. Przecież i tak nic go nie obchodziło odkąd nie mógł już poczuć jej pocałunków na swoich ustach.
Tego dnia stwierdził, że ma ochotę na spaghetti. Było to jedno z nielicznych dań, o których można powiedzieć, że mu wychodziło. Kiedyś nie otruł nim nawet Joela. Gerard otworzył szafkę w poszukiwaniu makaronu, którego jednak tam nie było. Fakt, dawno nie robił zakupów. Nie miał już siły ani ochoty na wychodzenie dzisiaj do ludzi. Trudno, będzie musiał improwizować. Chyba aż tak źle nie będzie.
Wyjął z szafki penne i wrzucił do garnka z wodą. Potem na patelni do pomidorów z puszki dosypał sos z proszku. Panie i panowie, Gerard Deulofeu - przyszły Masterchef. Usiadł przy stole i w oczekiwaniu na makaron przeglądał leżącą na nim gazetę. Nie zwracał uwagi na tytuły artykułów, liczyło się tylko to, by zająć czymś myśli. Minęło tak wiele czasu, a on nadal nie potrafił zapomnieć. Nienawidził takich chwil. Chwil, gdy zostawał sam z sobą, ze swoimi myślami i nie miał już czym ich oszukiwać. Choćby nie wiadomo czego próbował, ona i tak powracała. Była częścią jego życia już w Barcelonie i choć go zostawiła, jego serce nadal będzie należeć do Nory. Zawsze i  na zawsze.
Z zamyślenia wyrwała go piosenka Shakiry - Addicted to you. Ukochana piosenka Nory, którą ustawił sobie na dzwonek telefonu. Tak, był masochistą i nie pozwoli sobie o niej zapomnieć. Z niechęcią sięgnął po telefon i odebrał.

  •  Czego?
  • Tak witasz się ze swoim najlepszym przyjacielem? - rozległ się radosny głos Sergiego Roberto.
  •  Cześć Sergi -  mruknął.
  • No już lepiej. Co tam słychać w deszczowej Anglii?
  •  Po staremu. Tak samo zimno i tak samo mało słońca w porównaniu z Barceloną.
  •  Czyli mam rozumieć, że wracasz od przyszłego sezonu?
  •  No właśnie...nie.
  • Czekaj, jak to nie?
  • No bo... Everton chciałby, żebym został na trochę dłużej.
  • Ale nie da się, jesteś na wypożyczeniu!
  • Dlatego właśnie chcą wystąpić z ofertą transferową.
  • Nie możesz! Powiedz, że się nie zgadzasz na to! Deulofeu!
  • Spokojnie...Myślę nad tym. Chcę zostać. Bo...powiedz mi, mam po co wracać do Barcelony?
  • Poczekaj sekundę! - Sergi zaczął prawie że gaworzyć do słuchawki, w której słychać było również płacz dziecka - Ciii Javi cii! No Javier chłopie, bo mnie mama zabije! Javi no! Bo inaczej Nora cię więcej ze mną nie puści! - Sergi jęczał.
  • Nora?  Jaka Nora? Moja Nora? 
  • Cii, Javi ciii.
  • Jaki Javi?! Roberto odpowiedz mi!
  • Oj poczekaj chwilę, niech się uspokoi najpierw - Gerard wywrócił oczami i zniecierpliwiony tupał stopą w kafelki.
  • No nareszcie, znowu śpi.
  • Co to za Javi? 
  • No wiesz, taki mały Javier. Wyszliśmy sobie na spacerek do parku. Wiesz ja, on, wózek i pełno super lasek, które się za nami oglądają.
  • Roberto przejdź do rzeczy. Czemu wspomniałeś Norę, moją Norę?
  • Bo Nora ma dziecko - powiedział cicho.
  • Kurwa mój makaron! - krzyknął w tym samym czasie Deulofeu i zerwał się z krzesła, by wyłączyć kipiący garnek - Cholera jasna! - krzyknął jeszcze głośniej,gdy oparzył się gorącą wodą, gdy wstawiał garnek do zlewu - Możesz powtórzyć, bo nie słyszałem?
  • Nie, więcej tego nie powiem.
  • Roberto, nie rób z siebie idioty.
  • Nie.
  • Sergi, błagam.
  • No bo...bo Nora ..
  • No co Nora?
  • No ma synka. Ma na imię Javier i ma miesiąc i jestem jego wujkiem i jest taki naprawdę super - powiedział na jednym oddechu.
  • Nora ma synka? Moja Nora?
  • Nie rozumiesz po hiszpańsku?
  • Ale jak to? 
  • Gerard, nie każ mi tłumaczyć ci, jak się dzieci robi, bo myślę, że jesteś już na tyle duży, by to wiedzieć. Chyba że się mylę, co?
  • Kurwa wiem idioto!
  • Ej, trochę kultury!
  • Sergi...?
  • No?
  • To moje dziecko?
  • A skąd ja to mogę wiedzieć? - Sergi Roberto, najlepszy przyjaciel i największy kłamca - Może tak, może nie. Ostatnio kręci się obok niej jakiś taki Lucas.
  • Co za Lucas?
  • Taki laluś. W sumie to  długo przy niej jest, od początku ciąży.
  • Kurwa kurwa kurwa kurwa kurwa!
  • Zamiast przeklinać może byś coś zrobił, co?
  • Ale co?
  • Nie wiem Geri, wysil mózgownicę. Nie bez powodu nasza głowa nie jest pusta.
  • Sergi wujek dobra rada, co? - Gerard prychnął.
  • Może nie dobra rada, ale super wujek. Wybacz stary, muszę kończyć, Javi chyba zaraz znowu się obudzi. Pa!
Typowy Sergi Roberto. Zadzwoni, rzuci bombę, po czym rozłączy się jak gdyby nigdy nic. Gerard uderzył pięścią w lodówkę. Chciał krzyczeć. Oparł się o ścianę i dyszał ciężko. Nora...jego Nora...matką. Co jeśli to jego dziecko? Czyżby był ojcem? Ale nie...gdyby to było jego, przecież by mu powiedziała, prawda? Prawda! Więc... więc to dlatego go zostawiła? Z powodu dziecka? Osunął się na kolana. Nie tylko się zakochała, ale miała dziecko! Mogła stworzyć rodzinę. Coś, gdzie dla niego nie będzie miejsca. Będzie szczęśliwa. Był głupi, myśląc, że może ją zatrzymać, że ten układ znaczył dla niej cokolwiek.
Geri otarł oczy i uśmiechnął się do siebie. Nie miał problemów z tym, by wyobrazić sobie Norę jako matkę. Nadawała się do tego idealnie. Przed oczami miał swoją ukochaną ze związanymi włosami w luźny kok, uśmiechającą się delikatnie do maleństwa, które trzymała w ramionach. Maleństwa, które miało jej oczy i było tak samo piękne, jak ona. Mały Javier. Niewiarygodne!
Zerwał się z kolan, zabrał klucze, telefon i portfel i opuścił mieszkanie. Nie zostawi tego tak! Musi zobaczyć się z Norą, musi zobaczyć dziecko! A co, jeśli świat spłatał mu figla i to jego syn? Musi się o tym przekonać na własne oczy!

*


Uniósł dłoń zwiniętą w pięść w stronę drzwi, jednak rozmyślił się. Nie miał na tyle odwagi, by zapukać i stanąć z nią twarzą w twarz. Dawno już minęły czasy, gdy po prostu wyciągał klucze, otwierał sobie drzwi i krzyczał od progu, że jest głodny, zdejmując przy tym buty dopiero przed kuchnią, za co zawsze go strofowała. Minął już też czas, gdy był mile widziany w tym mieszkaniu. Generalnie rzecz biorąc minął już czas, gdy Nora chciała go w ogóle oglądać. Nie potrafił sobie wytłumaczyć, dlaczego zdał się na impuls i nikomu nic nie mówiąc wsiadł w pierwszy samolot lecący z Liverpoolu do Barcelony. Poddał się jednej wątłej, czającej się gdzieś z tyłu jego głowy myśli, że nie może się tak poddać, że może trzeba wykorzystać szansę. Obiecał sobie jedno - jeśli dzisiaj się nie uda, więcej nie spróbuje. Nie zniesie kolejnego odrzucenia. Jego serce już ostatecznie rozpadnie się na milion kawałeczków, jednak on przełknie porażkę z dumą i wróci do Anglii. Zgodzi się na transfer i zacznie żyć od nowa. Jak Nora. Przecież ona zaczęła tuż po tym, jak zostawiła, prawda? A może już w chwili rozstania wiedziała, że czeka na nią wizja lepszego życia? Z kimś, kto nie bał się okazać jej uczuć, kto uczynił ją swoją księżniczką tak, jak on powinien był to robić każdego dnia ich chorego układu, który nigdy nie powinien był istnieć? To nie był czas na kolejne chore rozważania, wystarczająco dużo czasu poświęcił im w Liverpoolu, a także w drodze do Barcelony. Teraz był czas na działanie.
Gerard wziął głęboki oddech i nacisnął przycisk dzwonka. Teraz już nie było odwrotu. Pytanie tylko czy ona jest w domu? Co jeśli ta cisza oznacza, że wyszła gdzieś ze swoim...jego...ich...jej synem?
- Idę już! Chwila! - zza drzwi dobiegł go głos Hiszpanki, a usta piłkarza automatycznie uniosły się do góry w szerokim uśmiechu.
Tak, pamiętał ten głos i kochał go tak samo mocno jak  wszystko, co należało do jego właścicielki. Teraz jeszcze tylko wyznać jej swoje uczucia i liczyć na to, by go nie odrzuciła.
- Co wy jesteście tak wcze...? - pytanie zamarło na ustach Nory, gdy po otwarciu drzwi ujrzała, nie swojego obecnego chłopaka, a byłego.
- Cześć - uśmiechnął się delikatnie.
- Gerard...Cześć! Co... co ty tu robisz?! - wykrztusiła w końcu. Spodziewała się tu każdego, ale nie jego! Jak on śmiał wracać po tak długim czasie?! Przecież go zostawiła, wykreśliła z własnego życia, a on to wszystko zepsuł. Co jeśli się dowie? Gorzej, co jeśli ktoś już mu powiedział? Najchętniej zamknęłaby mu drzwi przed nosem i uciekła do swojego pokoju. Zakopałaby się pod kołdrą i udawała, że on wcale nie pojawił się w Barcelonie. Udawałaby, że na jego widok jej serce wcale nie wywinęło koziołka. Nie powinno. Udawałaby, ale nie mogła....
- Wpadłem w odwiedziny do Barcelony. Nie mogłem być w tym mieście i nie przyjść do ciebie - spojrzał jej w oczy, a ona automatycznie spuściła wzrok na swoje stopy. Nie mogła znieść jego spojrzenia. Bała się, że z jej oczu wyczyta to, co tak naprawdę czuje - Mogę wejść do środka?
Zawahała się, jednak w końcu wpuściła piłkarza do swojego mieszkania. Jak wiele czasu minęło, odkąd był tu po raz ostatni. Gerard rozglądał się w około z zainteresowaniem, obserwując zmiany, jakie zaszły w domu Nory. Niby nieznaczne, a jednak jak wielkie. Gdzieś tam jakaś zabawka, na ścianach zdjęcia z nim zastąpiły fotografie Hiszpanki z dzieckiem, ubranka na krześle, pełno dziecięcych akcesoriów na szafkach. Udawał, że tego nie zauważa. Czekał, jak Nora sama powie mu, że jest matką.
Szedł za nią do salonu i nie mógł nie podziwiać jej urody. Zupełnie nie widać po niej było, że urodziła dziecko. No może biodra miała trochę pełniejsze, jednak podobało mu się to.  Wręcz mógł pokusić się o stwierdzenie, że ciąża jej służyła. Nora była jeszcze piękniejsza, niż to zapamiętał. Bolało go to, że nie może jej nawet przytulić. Zanurzyć twarzy w jej włosach. Pocałować. Zawalił i sam był sobie winien.
Usiadł na kanapie licząc przy tym, że Hiszpanka zajmie miejsce obok niego, jednak tak się nie stało.  Wybrała szary fotel stojący na przeciwko. Ten, którego tak zawsze nie lubiła. Wszystko, by się do niego nie zbliżać. Zabolało. Może jednak ta wizyta była złym pomysłem? Nie, musiał się przecież dowiedzieć.
Nikt nie miał zamiaru odezwać się pierwszy. Oboje patrzyli się na siebie w ciszy, wspominając chwile spędzone razem. Żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć. Nic, co przychodziło im do głowy, nie było odpowiednie, nie satysfakcjonowało ich. Na powiedzenie "Kocham cię" było już za późno, a właśnie na te słowa każde z nich czekało najbardziej.
Gerard poruszył się na kanapie i wyjął zza swoich pleców dużego pluszowego misia.
- Cóż... - zaczął patrząc na zabawkę - Czyli dobrze słyszałem...
- Co słyszałeś? - spytała drżącym głosem. Jeśli Sergi powiedział mu całą prawdę, przysięgła sobie, że będzie umierał w męczarniach.
- Podobno jesteś mamą - podniósł głowę i spojrzał na Hiszpankę.
- Tak, mam synka - na myśl o dziecku na jej twarzy pojawił się uśmiech - Ma na imię Javier. Już ma trochę ponad miesiąc.
- To mój syn?
Pytanie zawisło między nimi. Nora zamarła. Rozważała wszelkie za i przeciw powiedzenia byłemu partnerowi  prawdy. Nadal uważała, że jego kariera jest najważniejsza. Nadal wierzyła, że piłkarz nie jest dobrym materiałem  na ojca. Ale znała też Gerarda, kochała go i czuła, że dałby radę. Przeczesała włosy palcami. Była dla nich szansa, jeśli... jeśli wróci do Barcelony... jeśli ją kocha... Zbyt wiele było tych "jeśli". Musiała wiedzieć na pewno.
- Nora, powiedz mi. Jestem ojcem twojego dziecka?
- Jak ci idzie w Evertonie? - zaskoczyła go nagle pytaniem. Wet za wet. On ją o dziecko, ona go o piłkę. Nie otworzy się przed nim, jeśli nie uwierzy, że mają realne szanse na stworzenie rodziny. Porównywalną szansę, jaką daje jej Lucas, którego w końcu z czasem pokocha.
- Co?
- Proste pytanie Geri. Jak ci idzie w Anglii? Wracasz do Barcelony?
- Szczerze powiedziawszy to nie wiem. Everton bardzo by chciał, żebym został u  nich na dłużej. Wiedzą, że to niemożliwe na wypożyczeniu, więc zaproponowali mi kontrakt. A ja...sam nie wiem, czy się na to zgodzić. Nie wiem, czy mam po co tu wracać. Mam? - spojrzał z nadzieją w jej oczy.
Jej nadzieja za to z każdym wypowiedzianym przez niego słowem gasła. Jego kariera się rozwijała, był co raz lepszym piłkarzem. Nie mogła mu tego niszczyć wpychając go w pieluchy i nieprzespane noce. Dawała sobie radę bez niego do teraz, da sobie więc radę przez resztę życia. Z bólem serca potrząsnęła głową.
- Jeśli chodzi ci o nas, to nie masz tu po co wracać. Zakończyłam już w moim życiu rozdział zatytułowany Gerard Deulofeu. Rozpoczynam nowy, którego głównymi bohaterami jest mój syn i jego ojciec. Przykro mi, ale nie ma tu już dla ciebie miejsca.
Nie przypuszczała, że wypowiedzenie tych słów  przyjdzie jej jeszcze ciężej, jak pierwsze zerwanie z piłkarzem, Ale inaczej nie mogła postąpić.  Z trudem powstrzymywała łzy, ale obiecała sobie, że nie rozpłacze się przy Gerim. Wytrzyma do czasu, jak wyjdzie.
Gerard tępo wpatrywał się w swoją byłą dziewczynę. To koniec. Definitywny koniec. Nadzieja umiera ostatnia, a jego właśnie została złożona do grobu. Nora go nie kocha i  nigdy nie kochała. Widział ją teraz, szczęśliwą matkę z mężczyzną, który okazywał jej uczucia i jedyne, co mógł zrobić, to pogratulować jej cudownego życia. Bez niego.
Nie potrafił wstać z kanapy i wyjść. Chciał nacieszyć się jej widokiem na resztę swojego życia. To było ich ostatnie spotkanie, nigdy więcej już nie będzie jej nachodził. Nora zasługiwała na spokój.
- Jesteśmy! - rozległ się w przedpokoju głos, którego Geri nie znał - Wiem, że późno, ale trochę nam się przeciągnęło. Wiesz, jak moja mama uwielbia Javiego. O, dzień dobry - powiedział brunet, który właśnie wszedł do salonu - Czyżbyśmy wrócili nie w porę?
- Nie kochanie, Gerard już wychodzi - Nora podniosła się z krzesła i dała mężczyźnie buziaka na powitanie, po czym pogłaskała trzymane przez niego dziecko po główce - Cześć synku, mamusia już zaczęła tęsknić za tobą.
Deuofeu zlustrował przybyłego wzrokiem. Sergi miał rację, istny laluś, ale może takiego właśnie Nora lubi. Może właśnie kogoś takiego potrzebowała. Kogoś zupełnie innego od niego. Gerard patrząc na niego, widział uczucie, jakim Hiszpan darzył jego ukochaną. Może tylko mu się zdawało, ale chyba nie widział tego samego oddania w jej oczach? Złudzenie, jego chora podświadomość zrobi wszystko, by przekonać go, że jego nadzieja jednak nie leży zakopana głęboko w grobie.
- Gerard - Nora skinęła  na niego dłonią.
Podniósł się z kanapy i bez słowa ruszył do wyjścia. Znowu szedł za nią, znowu podziwiał. Tym razem jednak cierpiał, bo wiedział, że widzi ją po raz ostatni.
- Żegnaj Gerard - Nora stanęła w otwartych drzwiach i z trudem powstrzymywała łzy. Wiedziała, że więcej już się nie spotkają.
Piłkarz pochylił się i delikatnie musnął jej usta pocałunkiem. Tak, jak wtedy, gdy ich usta spotkały się po raz pierwszy. Nie mógł się powstrzymać. Musiał pocałować ją po raz ostatni. Musiał mieć coś, co będzie pamiętał do końca życia.
Jego serce krwawiło, ale nie dał tego po sobie poznać.
- Żegnaj Nora - powiedział głosem zupełnie wypranym z emocji i skierował się w stronę schodów.
Zatrzasnęła za nim drzwi i osunęła się po nich. Pozwoliła samotnej łzie spłynąć po policzku. Właśnie pożegnała pierwszą i jedyną miłość swojego życia. Na zawsze.
- Nora idziesz?
- Idę, idę, ustawiałam tylko buty, bo coś się przewróciły - wytarła oczy i ruszyła do salonu, gdzie czekał na nią Lucas z dzieckiem. Jej nowy start, jej nowe życie.





~~~~~~~~~~~

Wróciłam. Nie wypowiadam się na temat mojego braku czasu, ale liczy się, że wróciłam. W końcu. Dla Was.

Daję temu rozdziałowi mocne 6/10. Na więcej nie zasługuje, szkoda. Jak zwykle w mojej głowie to wyglądało lepiej.

Żal mi Geriego w sumie.

Jeszcze rozdział i epilog.


niedziela, 12 października 2014

~ 4 ~



Mieszkał w Liverpoolu już od dwóch miesięcy, a w barwach Evertonu zaprezentowany był już na koniec lipca, czyli ponad trzy tygodnie temu. Mimo tego, że tyle już mieszkał w Anglii, nadal nie potrafił poczuć się tutaj dobrze. Ten kraj, to miasto, ten klub - wszystko nadal było dla niego obce. Nic z tych rzeczy nie przypominało Gerardowi tego, do czego był przyzwyczajony. Zazwyczaj łatwo się aklimatyzował i adaptował do nowych sytuacji, ale tutaj, teraz, było inaczej  i on bardzo dobrze wiedział, co było nie tak. Obok niego, na tej twardej ławce klubowej, na szarej kanapie w salonie, w jego wielkim łóżku z białą satynową pościelą, powinna być ona.
Gerard siedział na ławce w szatni. Trening skończył się już dawno temu, a on nie potrafił wykrzesać z siebie energii chociażby na to, by zdjąć zabłocone korki. Powinien się już przyzwyczaić, że w Anglii pada i ma brudne buty i rzeczy, jednak nie potrafił. Wpatrywał się w szafkę z numerem 10 i próbował uświadomić sobie, że od trzech tygodni to jego szafka i jego numer, i że tak będzie przez cały nadchodzący sezon, czy mu się to podoba, czy nie. Podjął decyzję, może i pod wpływem chwili i emocji, ale podjął ją i teraz musiał zmierzyć się z jej konsekwencjami.
Jego koledzy śmiali się i żartowali wychodząc w ręcznikach spod prysznica i ciągnąc za sobą kłęby pary. Gerard bardzo chciałby poczuć tę samą lekkość w sobie, ale nie potrafił. Szczery uśmiech od bardzo dawna nie gościł na jego twarzy. Czasem udawał, by wpasować się w zachowania kolegów z klubu i nie być takim odludkiem, ale przecież nie mógł robić tego przez cały czas. Nie jest robotem, a człowiekiem z krwi i kości, który ma uczucia i jeszcze dwa miesiące temu miał serce, a teraz.... teraz sam nie był pewien, czy po lewej stronie jego klatki piersiowej coś jeszcze było. Niby coś tam pompowało krew, ale liczył się ten sens duchowy... Cholera,  po raz kolejny jego myśli błądziły tam, gdzie nie powinny!
Joel Robles, dwudziestotrzyletni bramkarz pochodzący z Hiszpanii i aktualnie najlepszy przyjaciel Deulofeu, założył na siebie bokserki i zauważył, że z Gerardem znowu jest coś nie tak. Westchnął. Czasem naprawdę go nie rozumiał. Jak można było tak cierpieć za jakąś dziewczyną, z którą w dodatku nie było się w związku, a tylko chodziło do łóżka? Przecież tego kwiatu jest pół świata! Jak nie ta cała Nora, to inna! Przecież laski o mało się nie pozabijają, żeby tylko sławny piłkarz na nie spojrzał i się nimi zainteresował.  Mimo innego podejścia do życia, a raczej sprawy tak zwanej miłości, Joela martwił stan przyjaciela. Gerard powinien być pełen życia i  radości, poznać kolegów z drużyny, skupić się na grze i pokazaniu z jak najlepszej strony, a on zamknął się w sobie. Cud, że chociaż jemu udało się nawiązać z nim kontakt. Gerard żył przeszłością, ciągle wspominał związek z Norą, jeszcze trochę, a zacznie płakać publicznie niczym porzucona nastolatka. Joel nie mógł na to pozwolić. Musiał zrobić coś, by przywrócić przyjaciela do świata żywych. A na to był tylko jeden, sposób. Ten sam, skuteczny od wieków.
- Znowu to robisz - podsunął sobie niski stołek i usiadł okrakiem przed Gerardem klepiąc go przy tym w głowę, by wybudzić go z prawie transu, w jaki wpadł piłkarz.
- Co? - Gerard podniósł głowę i spojrzał roztargniony na bramkarza.
- Znowu o niej myślisz!
Przyłapany Deulofeu nerwowo wyłamał palce prawej i lewej dłoni unikając przenikliwego wzroku przyjaciela. Skąd on wiedział?!
- Wcale nie - powiedział w końcu, ale sam nie wierzył w to, co wyszło z jego ust. Nawet trupa by nie przekonał.
- Nie rób ze mnie idioty, każdy głupi wie, że nie umiesz kłamać, a tę jak jej tam, masz prawie że na twarzy wypisaną. Brakuje ci  tylko żebyś sobie wytatuował na czole wielki napis eeee.... o, Nora! i jeszcze dokleił żarówkę, by go oświetlała i mówiła każdemu, że za nią tęsknisz! Weź się w garść! - Joel ostatnie słowa już wykrzyczał. Innego sposobu, by postawić Gerarda do pionu, jak krzyk, nie było.
- Uspokój sie, wszystko jest okej.
- Wszystko jest okej, mówisz? No to spójrz mi w oczy i powiedz, że ona już cię nie obchodzi i jesteś w końcu gotowy zachowywać się jak normalny człowiek i zawodowy piłkarz, którym jesteś. - zero jakiejkolwiek reakcji ze strony Gerarda, nadal patrzył się w kafelki, które nagle bardzo go zainteresowały. O, jeden nawet pęka trochę - Tak właśnie myślałem. Dlatego całe szczęście, że masz mnie, naprawię cię i nawet nie wezmę za to kasy, patrz jaki jestem dobry.
- Co?
- Nie patrz na mnie taki zdziwiony, czas zebrać się w sobie i przestań użalać nad sobą. Etap Nory w życiu pana Deulofeu od dzisiaj uznajemy za zamknięty.
- Ale ja nie chcę! - spojrzał z bólem na przyjaciela.
- Wiem, że nie chcesz, ale tak będzie dla ciebie najlepiej. Czasem tak jest, że człowiek robi to, co musi, a nie to, co chce, bo ta rzecz, do której jest zmuszany, wyjdzie mu na dobre. Także posłuchaj mnie bardzo uważnie, bo nie lubię się powtarzać. Teraz się ubierzesz i pojedziesz do domu. Zjesz coś, weźmiesz gorący prysznic i zmyjesz ją z siebie. Potem ubierzesz się, powiedzmy jak do klubu, i ja przyjadę po ciebie o 19 i zabiorę cię w pewne miejsce.
- Ale...
- Żadnych ale! - Joel podniósł się ze stołka i poszedł na swoje miejsce, by dokończyć ubieranie się. Zarzucił torbę na ramię i stanął jeszcze przed Gerardem. Dźgnął go palcem w pierś, by zwrócić na siebie jego uwagę - Pamiętaj, punktualnie o 19 przyjeżdżam po ciebie i wychodzisz z tej swojej dziupli! I nie obchodzi mnie, że nie chcesz. Musisz!
- Joel!
- Tak?
- Powiesz mi chociaż dokąd idziemy? - Gerard zapytał zbolałym głosem.
- Zobaczysz - bramkarz uśmiechnął się tajemniczo i opuścił szatnię.


*


- Poniosę ci zakupy! - ktoś wykrzyknął do ucha Nory i wyłonił się zza jej pleców. Przerażona podskoczyła lekko i prawie upuściła dwie ogromne papierowe torby z zakupami, które niosła do swojego mieszkania.
- Sergi! - przerażenie ustąpiło na jej twarzy miejsca radości, że spotkała przyjaciela - Tak się cieszę, że cię widzę. Uściskałabym cię na powitanie, ale sam widzisz, nie mogę - gestem wskazała na torby.
- Właśnie, daj to, pomogę ci! Nie możesz się przemęczać w tym stanie - Nora podała mu, a Sergi sapnął - Nie możesz tyle dźwigać w ciąży! Nora! - spojrzał jeszcze na nią z wyrzutem.
- Jak sam powiedziałeś, jestem w ciąży, a nie umierająca, wiec trochę wysiłku mi nie zaszkodzi.
- Tobie może nie, ale dziecku już tak.
- Nie przesadzaj - wywróciła oczami - Bo zaraz stwierdzę, że jesteś bardziej nadopiekuńczy niż moja mama, a ona to najbardziej nadopiekuńcza osoba na świecie.
Sergi zaśmiał się - Idziesz do domu?
- Tak.
- No to cię odprowadzę.
- Chcesz od razu wstąpić na kawę? Dawno się nie widzieliśmy.
- Mam trochę czasu, więc chętnie. Opowiesz mi co tam u was, po no wiesz.... - spojrzał na nią z troską.
Nora od razu zasępiła się. Po wyjeździe Gerarda, to właśnie chciał powiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Zabolało ją serce. Znowu. Bolało za każdym razem, gdy myślała o ukochanym, ale czasu już nie dało się cofnąć. Podjęła  przecież dobrą decyzję.
- Przepraszam, głupi jestem.
- Nie, spokojnie, nic się nie stało - wymusiła na twarzy szeroki uśmiech.
Resztę drogi do jej mieszania przebyli już w ciszy. Zmieniło się to dopiero, gdy otworzyła drzwi na klatkę i ruszyła schodami na piąte piętro kamienicy. Sergi wchodził za nią i głośno utyskiwał, że nie ma tu żadnej windy.
- Ja naprawdę nie wiem, jak ty możesz tu żyć!
- Całkiem normalnie Sergi, to dobrze działa na kondycję.
- Ale ty jesteś w ciąży! Te zakupy są takie ciężkie! A schody takie wysokie!
- Nie przesadzaj - zaśmiała się - Bo zaraz dojdę do wniosku, że ty w tym klubie to się tylko obijasz!
- O wypraszam to sobie! - Sergi zrobił oburzoną minę i ostatnie dwa piętra dzielące ich od mieszkania Hiszpanki pokonał już wbiegając po schodach.
Nora otworzyła drzwi wejściowe, rzuciła torebkę na wysoki blat kuchni i zabrała się za wypakowywanie zakupów, które przyniósł jej Sergi.
- Pomogę ci - powiedział piłkarz i wyjął jej z ręki pudełko z herbatą, gdy nawet stojąc na palcach nie mogła dosięgnąć do półki. Razem poszło im o wiele szybciej, niż gdyby Nora rozpakowywała to sama.
- Tam, w tej wysokiej szafce w rogu, są ciasteczka, możesz wyjąć, a ja zrobię nam kawę w ekspresie.
- Dobra -  Sergi wyjął blaszane pudełko z ciastkami czekoladowymi i postawił na stole - Dlaczego trzymasz tak wiele rzeczy w półkach, do których nie sięgasz?
- Tylko słodycze tak trzymam. Rzadziej mnie kusi wtedy, żeby je jeść. No  wiesz, i tak już będę gruba, nie muszę jeszcze temu pomagać zbędnymi kaloriami.
Hiszpan zaśmiał się - Czyli herbata to też zbędne kalorie?
- Nie, herbata po prostu była w promocji. Teraz piję inną.
- No  dobra, rozumiem.
Nora postawiła filiżanki z kawą na stoliku i usiadła na krześle. Upiła łyk i wpakowała sobie ciasteczko do buzi.
- Częstuj się.
- A co ze zbędnymi kaloriami?
- Jak są goście, to to się nie liczy!
- Podoba mi się takie podejście.
- No to teraz opowiadaj, co tam u ciebie. Jak treningi, życie. Tak dawno się nie widzieliśmy - oparła głowę na łokciu i przyglądała się piłkarzowi.
- Nie wiem, czy wiesz, ale mamy nowego trenera...
- Tak, czytałam o tym w gazetach.
- No i na treningach jest jak na razie tak dziwnie. Musimy się z nim oswoić. Miałem propozycję odejścia na wypożyczenie i w sumie to prawie się zgodziłem.
- Ty też?!
-  Tak. To wcale nie jest takie dziwne. Ciężko jest nam młodym rywalizować w Barcy z tym starszym pokoleniem. Na wypożyczeniu łatwiej jest dostać szansę na grę. Prawie się zdecydowałem, ale Martino mnie przekonał, żebym został. A teraz cały czas się zastanawiam, czy nie lepiej by mi było gdzie indziej. Boję się, że nie będę grał tak dużo, jakbym chciał.
- Spokojnie, na pewno tak nie będzie - Nora uśmiechnęła się do Sergiego pokrzepiająco.
- Oby. Choć wiesz co, czasem myślę, że Geri dobrze zrobił, że odszedł. Przynajmniej w końcu będzie grał tyle, na ile zasługuje - piłkarz zamilkł na chwilę - Jednak nie, on źle zrobił, nie powinien był wyjeżdżać. Nie rozumiem kuźwa, jak on mógł pojechać do Anglii i zostawić tutaj ciebie i swoje dziecko?!
Nora prawie zakrztusiła się kawą. Zaczęła kaszleć i piłkarz musiał pomóc jej dość do siebie. Zamknęła oczy i wzięła kilka głębokich wdechów. Sergi uderzył w czuły punkt. Gerard wyjechał i nic nie widział. Co by było, gdyby mu powiedziała o dziecku? Zostałby? Pewnie nie. Przecież nic ich nie łączyło. Co innego, gdyby byli razem.... Ale nie, oni trwali w układzie, który zakończył się źle. Nie, dobrze. Będzie miała dziecko. Wychowa je sama i będzie dla niego najlepszą matką na świecie. Gerard nie jest do niczego potrzebny. Piłkarz nie jest materiał na dobrego ojca.
-  Wszystko w porządku? - Sergi przyglądał się jej z troską.
- Tak...spokojnie. Kawa trafiła nie w tę dziurę, co trzeba - wymusiła na twarzy uśmiech.
- Na pewno? - pokiwała głową. Sergi zacisnął pięści - Nie rozumiem tego, że on was zostawił.
Nora spuściła wzrok.
- Co jest?
Miała wielką ochotę powiedzieć mu prawdę. Nikt poza jej mamą, która nie pochwalała niepoinformowania Deulofeu, nie wiedział, że on wyjechał i nie miał pojęcia, że zostanie ojcem. Norę rozpierała ta informacja, musiała się z kimś podzielić, a Sergi był idealną osobą do tego. Był przyjacielem nie tylko Geriego, ale też i jej. Poza tym chciała mu powiedzieć, liczyła, że jej pomoże. Bała się, że później nie da sobie sama rady.
- Gerard nic nie wie, że będzie ojcem.
-  Nie rozumiem.
- Nie powiedziałam mu.
- Jak to? Dlaczego?!
- Nie chciałam mu rujnować kariery.
- Czy ty oszalałaś? - Sergi poderwał się z krzesła i zaczął chodzić w kółko po niewielkiej kuchni.
- Gdyby tu został, bo poczułby się zobowiązany, to jego kariera stanęłaby w miejscu. Grzałby ławkę. To nie jest dla niego.
- Nie no, ja nie wierzę! Tylko dlatego mu nie powiedziałaś?
- Nie. Piłkarz nie jest materiałem na ojca. W szczególności Gerard. On nie potrafi się ustatkować, zobacz jak my żyliśmy. Nasze dziecko będzie szczęśliwsze, nie wiedząc, że kto jest jego ojcem.
Sergi uderzył pięścią w ścianę.
- Tak nie może być! Nora! On się musi dowiedzieć!
Hiszpanka pokręciła głową.
- Obiecaj mi, że mu powiesz! Wróci tu! Do ciebie, do dziecka! Proszę, obiecaj mi!
Zacisnęła powieki, by nie popłynęły z nich łzy. Nie mogła powiedzieć Gerardowi! Od składania fałszywej obietnicy Sergiemu uchronił ją dzwonek do drzwi. Podskoczyła zaskoczona na swoim krześle i spojrzała na zegar wiszący nad lodówką.
- O matko, to już ta godzina!
- Spodziewałaś się kogoś?
- Tak.
- W takim razie pójdę już - ruszył w stronę wyjścia.
Nora podążała za nim i otworzyła mu drzwi, za którymi stał uśmiechnięty Lucas z bukietem róż. Sergi spojrzał na niego z niechęcią i nie mógł uwierzyć, że Nora tak szybko pozbierała się po Gerim. Nie chciał w to uwierzyć. Widział w jej oczach, że Hiszpanka nadal kocha jego przyjaciela. Dlatego kim do cholery był ten wyszczerzony jak mysz do sera plastuś?!
- Nora, obiecaj mi!
- Dobrze - westchnęła cicho i wpuściła do  mieszkania Lucasa.
Obiecała, lecz nie miała zamiaru dotrzymać obietnicy. Piłkarz nie jest kandydatem na ojca,koniec kropka. Zamknęła drzwi i pocałowała Lucasa na powitanie w policzek.
- To dla mnie? - wzięła od niego bukiet - Jesteś taki kochany!


*

- Dowiem się w końcu dokąd jedziemy?! - Gerard w końcu wybuchł i wręcz krzyknął na Joela, gdy ten zatrzymał się pod jakąś kamienicą i zgasił silnik.
- Teraz tak.
- Więc?
- Zaraz sam się przekonasz - uśmiechnął się szeroko i wysiadł z samochodu.
Deulofeu spojrzał zirytowany na przyjaciea i nadal siedział na swoim miejscu pasażera. Co temu  idiocie znowu przyszło do głowy?! Ostatnim razem jak chciał go pocieszać to zabrał go do klubu i  próbował leczyć jego smutki alkoholem, a skończyło się na tym, że Gerard musiał odwozić go zalanego w trupa do domu i kłaść do łóżka.
- Ej, idziesz? - roześmiany  Joel zapukał w szybę po jego stronie.
- Już już - wymamrotał i wysiadł z samochodu.
- No to idziemy się bawić - bramkarz nie szedł do wejścia kamienicy, on podskakiwał.
- Gdzie my idziemy? - Deulofeu zatrzymał się przed drzwiami i nie miał zamiaru wchodzić, póki nie dowie się, o co chodzi.
- Zaraz się dowiesz, nie denerwuj się tak stary - Joel gestem zachęcił go, by wszedł za nim.
Gerard pokręcił głową ze zrezygnowaniem, jednak w końcu podążył śladem przyjaciela. Joel wezwał windę, która zawiozła ich na najwyższe piętro kamienicy. Rozległ się krótki dzwonek i drzwi windy otworzyły się ukazując im wielki, bogato urządzony salon.
- Dobry wieczór - przywitała ich elegancko ubrana kobieta - Już myśleliśmy, że się pan rozmyślił, panie Robles.
- Ja? Nigdy w życiu - Joel zaśmiał się i rozsiadł wygodnie na długiej skórzanej kanapie.
- Proszę dołączyć do kolegi - kobieta uśmiechnęła się do Gerarda i wskazała mu miejsce obok bramkarza - Panie zaraz się pojawią.
Panie?! Jakie kurwa panie?! Gerard rozejrzał się zdezorientowany wkoło. Gdzie Joel go przyprowadził?! Przecież nie do...? Nie, na pewno nie.
- Joel, gdzie my kurwa jesteśmy?! - nachylił się w stronę przyjaciela i zapytał go szeptem.
- Nie domyślasz się? - roześmiał sie.
- No właśnie domyślam! -wykrzyknął, a kobieta spojrzała na niego z zainteresowaniem, dlatego ściszył głos - Czy tyś do reszty ogłupiał?!
- Uspokój się. Musisz w końcu zapomnieć o tej dziewczynie. A gdzie najlepiej to zrobić? Właśnie tutaj! - z uśmiechem na ustach powiódł wzrokiem po całym salonie - Geri stary, nie denerwuj się, to bardzo ekskluzywne miejsce, najlepsze w Liverpoolu. Same piękne panie, każda gotowa pomóc ci zapomnieć. I całkowita dyskrecja, jeśli o to się martwisz.
Gerard nie zdążył mu odpowiedzieć, a miał już gotową pełną listę przekleństw, jakie skieruje w jego stronę, gdy otworzyły się drzwi po lewej stronie salonu i wyszły przez nie kobiety, które ustawiły się przed piłkarzami, każda prezentując swe wdzięki. Każda inna, ale każda piękna. Brunetki, szatynki, blondynki, jedna ruda, Murzynka, Azjatka. Każda, jaką mógł sobie zamarzyć. Wszystkie w skąpych ubraniach podkreślających ich atuty. Wszystkie z wyzywającym makijażem. Wdzięczyły się do piłkarzy próbując przekonać ich do siebie. Każda z nich chciała być tą, która tej nocy zadowoli jednego z zawodników Evertonu.
Joel przyglądał się z zadowoleniem. Szukał swojej ulubionej, niskiej blondynki o krągłych kształtach, jednak nigdzie jej nie widział. Cóż, trudno. W takim razie dzisiaj czas na egzotykę. Pytanie tylko, Azjatka czy Murzynka? Murzynka! Skinął na nią palcem i gestem kazał podejść do siebie. Kobieta usiadła mu na kolanach i uśmiechnęła do niego szeroko.
- No Geri, twoja kolej! - klepnął go po ramieniu, by dodać przyjacielowi odwagi.
- Nie, ja nie mogę - spuścił wzrok na podłogę, byleby tylko nie patrzeć na te...kobiety.
- Stary, musisz w końcu o niej zapomnieć! Te panie ci pomogą, są najlepsze w swoim fachu. Może nie zapomnisz o niej od razu, ale chociaż spróbuj.
Gerard westchnął głośno i podniósł wzrok. Przyglądał się stojącym przed nim kobietom, a Joel zniknął ze swoją wybranką w korytarzu po prawej stronie salonu. A może jego przyjaciel miał rację? Może któraś z nich pomoże mu zapomnieć o Norze? Musi spróbować.
- Chcę ciebie - powiedział do brunetki, która nie wiedzieć czemu przypominała mu pozostawioną w Hiszpanii ukochaną. Rozpromieniła się i wzięła Gerarda za rękę.
- Nie pożałujesz - wyszeptała mu zmysłowym głosem do ucha i poprowadziła do tego samego korytarza, w którym wcześniej zniknął Joel z Murzynką. Weszli do jednego z pokoi i brunetka zamknęła za nimi drzwi. Podniosła wzrok na Gerarda i pocałowała go delikatnie. Automatycznie położył dłonie na jej biodrach i przyciągnął ją bliżej siebie. Nie czuł zupełnie nic. Nie odrywając się od jego ust, prostytutka zaprowadziła go do łóżka i delikatnie popchnęła go na nie. Zręcznym ruchem zdjęła z siebie sukienkę i już w samej bieliźnie znalazła się przed piłkarzem. Wspięła się po łóżku i zawisła nad nim, całując go namiętnie. Nadal nie czuł nic. Wsunęła dłonie pod jego koszulkę i jeździła nimi po wyrzeźbionych mięśniach brzucha. Pochyliła głowę i pocałowała jego podbrzusze.
Gerard zamarł. Kobieta była przepiękna i na pewno chciała mu zrobić dobrze, jednak obrzydzało go to. Choć się starała, on nie czuł zupełnie nic! Odepchnął ją od siebie i założył koszulkę, którą prostytutka zdążyła już z niego zdjąć. Spojrzała na niego zaskoczona.
- Wybacz, nie mogę - wyszeptał zbolałym głosem i wybiegł z pokoju. Przemierzył szybko korytarz i znalazł się w salonie. Kobieta, która przywitała jego i Joela na początku ich wizyty w tym domu  publicznym, próbowała go zatrzymać, jednak machnął tylko ręką i znalazł się w windzie.
Wcisnął przycisk z cyferką 0 i odwrócił w stronę lustra. Przeraził go jego widok. Oczy pełne bólu, twarz wykrzywiona smutkiem. Próbował, naprawdę chciał o niej zapomnieć, ale nie potrafił. Kochał Norę i nigdy to się nie zmieni. Nie potrafił uprawiać seksu z inną kobietą. Co z tego, że była podobna do Nory! Nie była nią! Kochał Norę i cały należał do niej, w każdym aspekcie jego życia! Kochał ją, nawet jeśli ona nigdy nie kochała jego. Zawsze będzie należał do niej, nawet jeśli ona już nigdy  z nim nie będzie.
Winda zatrzymała się na parterze. Gerard szybko opuścił kamienicę i wyszedł na chłodne angielskie powietrze. Zbierało się na deszcz. To dobrze, może zmyje z niego wstręt i poczucie winy, jakie wywołała w nim wizyta w domu publicznym i dotyk prostytutki.



~~~~~~~~~~~~~~

Nie komentujecie ;c Jest mi bardzo przykro, naprawdę :c Przyzwyczailiście mnie do czegoś innego ;c
Dlatego robimy tak: Wy komentujecie, ja piszę. Wy nie komentujecie, ja nie piszę.
Zasada prosta, mam nadzieję, że będzie poprawa.

Chyba jestem zadowolona z tego rozdziału :)

Do końca jeszcze dwa i epilog! A ja mam problem ze zdecydowaniem, co mam pisać potem ;c

sobota, 27 września 2014

~ 3 ~



Najchętniej zwinęłaby się w kłębek i rozpłakała w miejscu, gdzie stała, ukryta za tą framugą w korytarzu Sergiego, ale nie mogła. Nie chciała, by którykolwiek z piłkarzy zobaczył ją w stanie takiej rozsypki. Jeszcze by powiedział o tym Gerardowi, a ten zadawałby pytania, na które nie mogłaby odpowiedzieć nie kłamiąc.
Z trudem zmusiła się do zabrania swoich rzeczy i wyjścia z domu Roberto. Była niczym skała, nie czuła  nic. Udało jej się zablokować uczucia na czas powrotu do domu. Dopiero kiedy znalazła się w swoim łóżku, ubrana w ukochane dresowe spodnie i jedną z koszulek, jaką Geri u niej zostawił, pozwoliła łzom lecieć. Tu nie było nikogo, kto by ją oceniał, kto by mógł donieść Hiszpanowi, co się z nią dzieje. Łzy zalewały jej policzki i moczyły koszulkę, jednak jej to nie przeszkadzało. Płacz pomagał jej oswoić się z tym, co podsłuchała. Gerard miał wyjechać. Wypożyczenie w Anglii! Przecież w gorszym momencie to się nie mogło wydarzyć! Miał się dowiedzieć o dziecku, miał jej wyznać, że ją kocha, a w końcu mieli stworzyć razem szczęśliwą rodzinę. A teraz? Teraz jej marzenia legły w gruzach. Nie widziała dla nich szczęśliwego zakończenia.
Nie wiedziała, jak długo leżała tak przykryta po szyję kołdrą, ale w końcu po prostu zabrakło jej łez. Podniosła się i sięgnęła dłonią do szuflady półki  stojącej przy łóżku. Od razu znalazła to, czego szukała. Duża szara koperta wypełniona zdjęciami. Same jej ulubione, jakie zrobiła sobie z Gerim w trakcie ich związku-niezwiązku. Włożyła sobie poduszkę pod plecy i oparła się wygodnie o zagłówek. Przeglądała jedno po drugim, wodziła palcem po sylwetce piłkarza i uśmiechała się sama do siebie przez łzy, które nie wiedzieć kiedy na nowo zaczęły płynąć jej po policzkach.

Wschód słońca. Ich dłonie tworzące serce na jego tle. Poszli wtedy na długi spacer po plaży brzegiem morza w Barcelonie. W pewnym momencie usiedli na piasku, ciągle mając zanurzone stopy w wodzie.  Rozmawiali całą noc, a o upływającym bardzo szybko czasie przypomniało im właśnie promienie wschodzącego słońca. Nawet nie pamiętała, dlaczego ich dłonie  utworzyły serce, czyli coś, w co się nie bawili w ich niezwiązku, ale w tamtym momencie to było naturalne. Ich dwoje razem. 

Nora stojąca przy patelni i smażąca naleśniki i Gerard przytulający się do jej pleców i robiący dzióbek do aparatu. Śniadanie, które wtedy zjedli, nie było spokojne. Piłkarz nie potrafi w niektórych chwilach okiełznać tkwiącego w nim dziecka, dlatego dziewczyna cała była w bitej śmietanie i polewie czekoladowej. 

Uśmiechnięty Geri całujący zaspaną i  rozczochraną Norę w policzek. Kolejne zdjęcie z serii pobudka po wspólnie spędzonej nocy. To zdjęcie zrobione było niecały miesiąc temu. Czyżby wtedy...?

Ich splecione dłonie i oni całujący się pośród mijającego ich tłumu na La Rambla. Fotografia autorstwa Sergiego Roberto. Wypatrzył ich wśród tylu ludzi i zrobił zdjęcie z zaskoczenia. 

Seria selfie. W kinie przed filmem...na spacerze... w Starbucksie... na obiedzie u rodziców Gerarda...na plaży... przed szkołą... na boisku... gdzieś na korytarzu... w przymierzalni...

W końcu ostatnie,  kiedy Gerard jeszcze był w jednej z młodszych drużyn FC Barcelony. Po wygranym turnieju odnalazł ją na trybunach i wyciągnął na murawę. Nadal trzymając w dłoni puchar, przyciągnął Norę do siebie i pocałował.

Nora zatrzymała się nad tym zdjęciem na dłużej. Nie chciała być fałszywie skromna, ale wyglądali razem idealnie. Kochała go nad życie, ale to, czego ona chciała nie było najważniejsze. Najważniejszy dla niej był Gerard. Nie mogła niszczyć mu przyszłości, nie mogła go zatrzymywać. Wzięła fotografię w dwie dłonie i przedarła na pół, idealnie pomiędzy nią, a Gerim. Idealnie przez środek trzymanego przez niego pucharu. Zniszczyła zdjęcie tak samo, jak miała zamiar zniszczyć to, co ich łączyło. 
Nora westchnęła głośno i przeczesała dłonią długie włosy. Właśnie podjęła najważniejszą decyzję w jej życiu. Musiała odejść od Gerarda zanim będzie za późno, zanim zrujnuje mu życie i przyszłość. Był młodym, cudownie zapowiadającym się piłkarzem. Dziewczyna i dziecko na pewno nie pomogą mu w karierze. Mimo że nie chciała tego robić, nie chciała się z nim rozstawać, wiedziała, że tak będzie najlepiej. On musi się rozwijać, ona nie może go ograniczać.
Powie mu, że to koniec. Że on nigdy nic dla niej nie znaczył. Że ich zabawa już się jej znudziła. Że muszą ruszyć dalej. 
Serce jej pęknie, ale będzie twarda. Musi być, jeśli chce, żeby jej uwierzył. Musi być twarda dla ich dziecka. Wychowa je sama, a Gerard zostanie następnym Leo Messim. I nigdy, nigdy, nie dowie się, że został ojcem i ma syna lub córeczkę. Nigdy też nie usłyszy, jak mocno go kochała.


*

Gerard siedział przed telewizorem i zajadał się ciasteczkami czekoladowymi oglądając jakąś łzawą komedię romantyczną. Sam nie wiedział, dlaczego to robił, przecież nienawidził takich filmów. Poprawka, wiedział, dlaczego to robił. Nora uwielbiała takie rzeczy - filmy o miłości, kwiatki, serduszka, Walentynki. Zawsze gdy zaczynała ten temat, wywracał oczami i udawał, że śpiewa, byleby tylko tego nie słuchać. Nigdy nie kupił jej kwiatów, nawet głupiej małej róży. Nigdy nie spędzali razem Walentynek. Nigdy. Przecież oficjalnie nie byli razem. A teraz tego żałował. Żałował tego, że nigdy nie pokazał jej jak bardzo ją kochał. Może to dlatego ją stracił? Może to dlatego się do niego nie odzywała? Może w końcu zrozumiała, że nie warto być z kimś, kto zupełnie nie okazuje jej uczuć?
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk dzwonka. Zaklął głośno. Zupełnie nie miał ochoty na to, by ktoś go odwiedzał. Ostatnimi czasy najlepiej było mu samemu. Wtedy mógł myśleć i rozpaczać w spokoju.
Stanął  pod drzwiami i spojrzał przez wizjer. Jeśli to nie mama, to uda że go nie ma w domu. Spojrzał i zamarł. Spojrzał jeszcze raz, żeby się upewnić, że mu się nie przywidziało. Nora. Nora! Przyszła do niego!
Oparł się o drzwi i wziął głęboki oddech. Spojrzał w lustro i dokonał ostatnich poprawek na jego prawie wiecznie idealnej fryzurze. Odetchnął jeszcze raz, by nabrać odwagi i otworzył Norze. Na jego ustach od razu pojawił się szeroki uśmiech, tak bardzo cieszył się, że w końcu ją widzi, jednak prawie od razu mina mu zrzedła, gdy zobaczył smutek malujący się  w oczach dziewczyny.
- Nora, tak się cieszę! - zrobił krok, by wziąć ją w ramiona, jednak Hiszpanka odsunęła się. Gerardowi jakby powietrze uciekło z płuc, tak go zabolało to, co zrobiła.
- Musimy porozmawiać - powiedziała cicho i weszła do mieszkania wymijając piłkarza. Rozkład jego mieszkania znała pamięć, dlatego bez problemu trafiła do salonu. Usiadła na kanapie, a jej uwagę przykuł działający telewizor.
- Mój ulubiony film...
- Wiem... - Geri się speszył - Właśnie patrzyłem, co leci i akurat przyszłaś, więc zostawiłem... No wiesz... -  wzruszył ramionami.
- Nie musisz się tłumaczyć - odwróciła wzrok, gdy uśmiechnął się do niej delikatnie. Chciała  mieć to wszystko jak najszybciej za sobą. Zostawi go tak, jakby odklejała plaster  z rany. Nie chciała się z nim rozstawać, ale musiała. Problem tylko w tym, że im dłużej na niego patrzyła, im dłużej przebywała z nim w jednym pomieszczeniu,tym bardziej nie potrafiła się zebrać na to, by zacząć rozmowę. Raz się żyje...  Jak rozstawać się, to szybko...
- Gerard...
- Nora... - zaczął w tym samym momencie. Spojrzał jej w oczy i roześmiał się cicho - Ty pierwsza.
- Nie, ty.
- Oj Nora - uśmiechnął się do niej jeszcze szerzej i  zbliżył lekko w jej stronę. Udał, że nie zauważył, ja się skrzywiła.
- No dobrze - schowała twarz  w dłonie. Po chwili jednak podniosła wzrok i powiedziała głosem praktycznie wypranym z emocji cztery słowa, które miały zmienić jego życie - Gerard, musimy się rozstać.
- Ja ciebie też - palnął głupio, po czym dotarło do niego, co właśnie przed chwilą powiedziała. Nie tego się spodziewał. Myślał... cholera, myślał, że powie mu, że go kocha! - Czekaj, co?!
- Znaczy się, przecież my nigdy nie byliśmy razem, więc źle to powiedziałam. Ten nasz układ, no wiesz...przestało mi się to podobać.
Nora spuściła wzrok na stolik, na którym leżało puste opakowanie po ciastkach. Patrzyła wszędzie, byleby nie na Gerarda. Nie mogła, bo by się rozpłakała i cały jej plan ległby w gruzach. Mimo że go nie widziała, wiedziała, jak on się czuje. Znała go na wylot i miała pewność, że właśnie łamała mu serce. Choć nie, przecież jej nie kochał.
- Nora nie rozumiem... - wyjąkał.
- Gerard  tu nie ma nic do rozumienia - powiedziała chłodno, zbyt chłodno, ale tak było trzeba - Nie chcę żyć dłużej w tym durnym układzie, zrozum to! 
- Nora zastanów się, skarbie.... a nie chcę tego wszystkiego tak kończyć!
- Ale ja chcę - podniosła się z kanapy i ruszyła do wyjścia. Wpadła wtedy na pomysł, jak mogła zakończyć to wszystko. Jeśli to powie, nie będzie już odwrotu. Ale tak trzeba. Kocha go, więc nie zniszczy mu kariery - Musimy to zakończyć. Poznałam kogoś...zakochałam się.
Odwróciła głowę i wybiegła z mieszkania Gerarda. To już koniec. Próbowała się przekonać, że tak będzie lepiej, dla niej i dla niego. Problem w tym,  że jak na razie jedyne, co czuła, to wszechogarniający smutek. 
Gerard nie potrafił się poruszyć. Nie mógł uwierzyć w to, że Nora go zostawiła. Przecież nic nie zapowiadało czegoś takiego! Miał ochotę krzyczeć z wściekłości, jednak z jego ust nie wydobywał się żaden dźwięk. Mógł zrozumieć to, że ich układ jej się znudził, sam miał go dość,  Ale nigdy by nie przypuszczał, że kogoś pozna. Ba kurwa, ona się zakochała! Nie chciał, by to była prawda. Uszczypnął się w policzek, jednak się nie obudził. Czyli to nie był sen. Ona naprawdę go nie kocha, Nora go zostawiła. Jeszcze nigdy nie czuł  tego, co rozpierało jego serce w tej właśnie chwili. Źle, on już nie miał serca. Nora wykroiła mu je tępym nożem a potem zmieliła na jego oczach.
Wyjął telefon z kieszeni spodni i wybrał numer, z którego myślał, że nigdy nie skorzysta. Skoro Nora go nie chciała, nie miał po co zostawać w Barcelonie. Podjął decyzję. Gdy rozległ się głos Roberto Martineza mimo strachu, powiedział zdecydowanym głosem:
- Zdecydowałem się, zagram w Evertonie.
Chyba zwariował, ale nie miał  innego wyjścia.
Może wszystko byłoby inaczej, gdyby zaczął mówić pierwszy....





~~~~~~~~~~~~~

No to wróciłam  i kompletnie nie jestem zadowolona, ten rozdział to dno.

Przepraszam, musicie mi wybaczyć.

Przykro mi.



























sobota, 6 września 2014

~ 2 ~




Wspólna kolacja w ich tak zwaną rocznicę nie doszła do skutku. Kiedy wyszli z klubu Norze zaszumiało w głowie. Początkowo myślała, że to z powodu wypitych drinków, jednak znała swoje ciało i jego reakcje na tyle dobrze, by wiedzieć, że to nie to jest powodem jej złego samopoczucia. W taksówce dostała takich zawrotów głowy, że wystraszony Gerard odwiózł ją do domu. Ostatkiem sił udało się jej przekonać piłkarza, że da sobie sama radę w nocy. Nie zniosłaby tego łupania w głowie, bolącego brzucha i jeszcze na dodatek Deulofeu latającego wokół niej niczym nadopiekuńcza matka. Jej nerwy nie dałyby sobie rady i powiedziałaby o kilka słów za dużo. Zamiast tego lepiej było, że wrócił do domu, a ona mogła w ciszy i spokoju położyć się do łóżka.
Nora nie mogła jednak zignorować tego, jak poczuła się poprzedniego dnia. Niby tylko przez chwilę było jej źle, ale przecież mogło się okazać, że ten jej stan, to coś poważnego. Z samego rana zjadła lekkie śniadanie i wyszła z domu, by pójść do pobliskiego szpitala, by skorzystać z ich przychodni. Nora kochała fakt, że mieszkała w prawie samym centrum Barcelony, wszędzie miała blisko. Wczesna pora sprzyjała brakowi kolejek do specjalisty i po krótkim czasie opuściła gabinet lekarski. Usiadła na stojącym przy drzwiach krześle, bo nogi wręcz odmawiały jej posłuszeństwa. W dłoni ściskała kartkę. Zwykłą, niepozorną kartkę, którą wręczył jej lekarz po badaniu. Kartkę, która miała zmienić całe jej dotychczasowe życie. Słowa, które tuż przed chwilą powiedziała jej pani doktor mocno wryły się jej w pamięć i nie mogła ich zapomnieć. "Gratuluję, jest pani w ciąży. To szósty tydzień". Nadal nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Ciąża. Jest w ciąży. Ona i Gerard będą mieli dziecko. Będą rodzicami. W wieku dziewiętnastu lat powinni stworzyć coś na miarę rodziny. Ona, piłkarz i ich maleństwo. Dla Nory było to tak niedorzeczne, że miała ochotę śmiać się w głos. Jednak to nie był żart. Ponownie spojrzała, na kartkę trzymaną w dłoni. Wydruk USG, na którym mogła zobaczyć zarys jej dziecka, ich dziecka. To była prawda. Patrzyła na nie i delikatnie pogłaskała palcem maleństwo po główce. Zostanie mamą. Uśmiechnęła się przez łzy. Nie była gotowa na coś takiego, ale będzie musiała dać radę. Przecież nie będzie sama, Gerard jej nie zostawi. Problemem było jednak to, jak powiedzieć mu, ze zostanie ojcem. Coś wymyśli, ma jeszcze trochę czasu.
Posiedziała jeszcze chwilę na ławce i próbowała opanować łzy. Mimo iż cieszyła się, że zostanie matką, znalazła w tym fakcie więcej minusów. Miała dopiero dziewiętnaście lat, Gerard też. Niedawno co skończyła szkołę, Gerard gra w FC Barcelonie. A co najgorsze, ona i Gerard nie byli razem, łączył ich tylko głupi układ. Obawiała się, że jeśli powie piłkarzowi o ciąży ten stchórzy i ją zostawi ze wszystkim samą, a wtedy sobie nie poradzi. Przerażało ją myślenie o tym, jak zareaguje jej ukochany. Wręcz paraliżowało ją to.
Przetarła w końcu zapłakane oczy i cieknący nos. Musiała podnieść się z tej ławki, niedługo zacznie swoim stanem wzbudzać zainteresowanie u przechodzących co chwilę obok niej pielęgniarek. Mocniej ścisnęła w dłoni wydruk i skierowała się w stronę wyjścia. Wzrok wbiła w podłogę, nie chciała, by ktoś zobaczył jej zapłakaną twarz.
Nora nagle poczuła, jak odbija się od czyjejś piersi. Gdyby nie silne ramiona, które ją złapały, uderzyłaby ciałem o podłogę. Kartką, którą trzymała w dłoni, wypadła jej i znalazła się pomiędzy nią, a jej wybawcą, a zarazem osobą, z którą zderzyła. Uniosła głowę do góry i popatrzyła prosto na uśmiechniętego przyjaciela Gerarda.
- Nora?! O matko! Ja...ja cię strasznie przepraszam! Nic ci nie jest? Ojej! - Sergi wyrzucał z siebie słowa niczym karabin maszynowy - Czy ty płaczesz?! Jejku, naprawdę nie chciałem w ciebie wpaść.
- Nie Sergi, spokojnie - Nora próbowała wymusić na twarzy choć cień najbledszego uśmiechu.
- To skąd te łzy? - nie mógł oderwać wzroku od jej zapłakanych policzków.
- Nie ma żadnych łez - odwróciła głowę.
- Ej ej, przecież widzę! - złapał dziewczynę za ramiona i zmusił, by popatrzyła prosto na niego - Stało się coś wczoraj? Między tobą, a Gerim?
- Nie.
- Nora, to co jest nie tak?
Hiszpanka nie odpowiedziała. Zamiast tego mimowolnie spojrzała pomiędzy ich stopy, gdzie upuściła przed chwilą wydruk USG. Chciała go podnieść, ale piłkarz ją wyprzedził i szybko porwał kartkę leżącą na szpitalnym linoleum. Spojrzał na nią i oczy o mało nie wyszły mu na wierzch. Potem przeniósł wzrok na Norę i ponownie na kartkę. Poruszał ustami bezdźwięcznie.
- To...to twoje? - zdążył zapytać, zanim dziewczyna wyrwała mu wydruk i wcisnęła go do kieszeni. Wytarła nos i próbowała wyminąć Sergiego, jednak ten ją zatrzymał.
- Moje - warknęła ostro. O wiele ostrzej, niż zamierzała. Jednak jej tajemnica właśnie przestała być tajemnicą. Sergi nie był głupi, zaraz doda dwa do dwóch i nie będzie mu potrzebne jej potwierdzenie.
- To wydruk USG?
- Tak Sergi - powiedziała już nieco łagodniej.
- Jesteś w ciąży?
- Tak.
- O matko! Ty i Gerard...? To cudownie! - Sergi zamknął Hiszpankę w niedźwiedzim uścisku. Jego najlepszy przyjaciel będzie ojcem! A on zostanie ojcem chrzestnym. Zaczynał cieszyć się ich szczęściem. Ale... ale czemu Nora była taka zapłakana? - Ty... ty się nie cieszysz? Jesteś w ciąży, nie możesz płakać z tego powodu!
- Sergi, ja wiem. To ze szczęścia  - znowu próbowała się uśmiechnąć i tym razem wyszło jej trochę lepiej.
- Gerard już wie?
- Nie, jeszcze nie.
- To chodź, zawiozę cię do niego i mu powiesz. Wprawdzie miałem odebrać mamie wyniki, ale to może poczekać. Będę ojcem! - kiedy Nora spojrzała na niego dziwnie, zreflektował się i dodał - Chrzestnym oczywiście.
- Nie Sergi, nie teraz.
- Co? Jak to nie?
- Muszę sobie to wszystko najpierw poukładać. Do mnie jeszcze do końca nie dotarło, że będę mamą. Powiem mu, ale później.
- Obiecujesz?
- Obiecuję, że mu powiem.
- No dobrze, to chodź. Odwiozę cię chociaż do domu, nie będziesz się przemęczać.
- Sergi, ja jestem w ciąży, a nie obłożnie chora.
- Oj chodź - zaśmiał się i objął ją ramieniem prowadząc w stronę wyjścia.
- Nie powiesz nikomu, prawda?
- Oczywiście, to twoje zadanie. Twoje i Gerarda, mamusiu.
Nora uśmiechnęła się do siebie na dźwięk ostatniego słowa. Jest mamą. Nosi pod sobą nowe życie. Wychodząc z Sergim ze szpitala położyła swoją dłoń na brzuchu. Nie jest sama. Od niedawna jest Nora i maleństwo.

*

Gerard nie miał zielonego pojęcia, co się dzieje. Nora od tygodnia nie dawała znaku życia, nie otwierała mu drzwi od mieszkania, nie odbierała telefonów, nie odpisywała na wiadomości. Ignorowała go, a on nie wiedział dlaczego. Cały czas zachodził w głowę, co mógł zrobić nie tak, jednak nie mógł nic wymyślić. Zachowywał się bez zarzutu, pomijając fakt, że nadal trwali w tym chorym układzie. Może gdyby ta kolacja doszła do skutku, to to by się zmieniło, jednak nic nie poszło po jego myśli. Martwił się o Norę. Naprawdę wyglądała fatalnie wtedy w tej taksówce. A potem  już się do niego nie odezwała. Chciał być przy niej, jeśli jest chora. Chciał przynosić jej herbatę z cytryną, podawać lekarstwa, okrywać kocem, ogarniać niesforne kosmyki z twarzy i całować w czoło. Chciał po prostu przy niej być. Na dobre i na złe. Jednak ona się od niego odcięła.
Piłkarz zgasił telewizor i rzucił pilota na kanapę. I tak nie mógł się skupić na trwającym własnie serialu. Odkąd wrócił z treningu nie ruszył się z miejsca. Potrafił tylko siedzieć i ściskać w dłoni telefon, czekając na jakikolwiek znak od Nory. Po raz kolejny od tygodnia otworzył opcję wiadomości i  wybrał ikonkę z jej uśmiechniętym zdjęciem. Na jego widok coś zakuło go w sercu. Jak bardzo mu jej brakowało! Była mu potrzebna do życia jak powietrze, a tydzień temu zniknęła z niego bez słowa. Nie rozumiał co się dzieje.
" Jak się czujesz?"
Zamknął oczy i przeczesał niesforne włosy. Ostatnio przestało go obchodzić, że nie są idealnie ułożone. Telefon zawibrował, a on od razu poderwał z kanapy. To tylko powiadomienie o dostarczeniu wiadomości. Westchnął przeciągle i zajął poprzednią pozycję. Jego palce zawisły nad ekranem telefonu.
"Potrzebujesz może czegoś? Mogę zrobić ci zakupy albo coś..."
Znowu zamknął oczy. Może tym razem mu się poszczęści. Może tym razem mu  odpisze.
"Nora, martwię się!"
Nadal nic. Zero kontaktu.  Z każdą chwilą coraz bardziej tracił nadzieję. Nie wiedział dlaczego, ale Nora zniknęła z jego życia. Mógł obwiniać o to tylko i wyłącznie siebie. Gdyby powiedział jej, że ją kocha, zostałaby...
"Żyjesz? Błagam odpowiedz mi! Jedna wiadomość, błagam! Nora!"
Przestało go obchodzić, że brzmi niczym desperat. Nie pozwoli jej odejść bez wytłumaczenia. Jest mu to winna.
"Nie uciekaj mi. Gerard"
Zatrzymał się dłużej nad tą wiadomością i poprawił ją.
"Nie uciekaj mi. Twój Gerard"
Nacisnął wyślij zanim się rozmyślił. Nie wiedział, jak długo siedział tak na kanapie wpatrując się w pustką. Musiało być to  jednak długo, bo dzień zamienił się w noc. Coś wyrwało go z transu, w jaki wpadł i przez chwilę nie miał zielnego pojęcia co. Ekran jego telefonu świecił się delikatnie na znak nowej wiadomości. Rzucił się na niego łapczywie, tak że wypadł mu z dłoni. Pochwycił go w locie i odblokował. Czekała na niego wiadomość od Nory! Miał ochotę skakać z radości, jednak opanował emocje i kliknął w ikonkę koperty.
"Żyję"


*

Nora nadal nie wierzyła, że dała się Sergiemu namówić na imprezę. Może zgodziła się dlatego, że Gerarda miało nie być? Choć w głębi duszy liczyła na to, że jednak się pojawi u swojego najlepszego przyjaciela w domu i się spotkają. Nie widzieli się już prawie dwa tygodnie. 
Nadal nie powiedziała mu o dziecku. Nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów. Nie było odpowiedniej chwili, dlatego nadal to przed nim ukrywała. Nie chciała go okłamywać ani niczego przed nim zatajać, dlatego nie chciała się z nim spotkać. Bolało ją serce, ignorowała go od prawie dwóch tygodni, jednak nie potrafiła inaczej. Tęskniła za nim tak mocno, że nie potrafiła tego wyrazić. Jednak strach przed porzuceniem, na wieść o dziecku, był jeszcze większy. Nie  zniosłaby samotności. Nie poradziłaby sobie sama z dzieckiem. Dlatego czekała na odpowiedni moment.  Kiedyś na pewno taki się pojawi.
Miała już dość siedzenia na kanapie w mieszkaniu piłkarza i wpatrywania się w wejście do salonu. Geri się nie pojawi dzisiaj, musiała się z z tym pogodzić. Bez niego czuła się nieco obco wśród tych wszystkich zawodników z Barcelony. Jak jeszcze w miarę dogadywała się z młodszymi piłkarzami, tak ze starszymi kontaktu nie miała prawie w ogóle. Zazwyczaj jej to nie przeszkadzało, wystarczało jej towarzystwo Gerarda. Razem śmiali się, pili, tańczyli. Bez niego u boku czuła taka samotna.
Wstała z kanapy i ruszyła do toalety. Ciąża zaczęła dawać się jej we znaki i jej pęcherz nie wytrzymywał już tak długo jak kiedyś. Przechodziła koło kuchni, gdy zatrzymał ją głos bodajże Martina Montoyi stojącego przy blacie razem z Marciem Bartrą. Wspominał coś o Gerardzie. Zatrzymała się za framugą, by upewnić się, że się nie przesłyszała.
- Ej czekaj, ale serio? - Marc był na prawdę zdziwiony - Wypożyczenie?
-  No przecież mówię ci, co usłyszałem , jak trenerzy przechodzili obok mnie! Słuchaj mnie teraz wyraźnie, bo więcej tego nie powtórzę! Gerard Deulofeu za niecały miesiąc zostanie wypożyczony!
- Ale zostanie u nas w lidze, co?
Martin pokręcił głową.
- Nie?
- Wysyłają go na wyspę, do ligi angielskiej.
- Słyszałeś do którego klubu? Błagam powiedz, że do Londynu albo Manchesteru.
- Nie, podobno Everton.
- Kurwa! - Bartra zaklął głośno.
Właśnie, kurwa! Nora osunęła się po ścianie, a z jej oczu popłynęły łzy. Gerard miał wyjechać! Do Anglii! A na jest w ciąży! Zostanie całkiem sama. Tylko ona i jej maleństwo...



~~~~~~~~~~~

Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Naprawdę bardzo Was przepraszam za tak długą nieobecność. Nie mogłam w sobie znaleźć weny ;c

Niestety nie mogę Wam obiecać, że rozdziały będą się pojawiać regularnie. Niestety w tym roku mam maturę i to ona jest dla mnie najważniejsza. Mimo wszystko jednak będę się starała coś tam pisać. Nie przeżyłabym bez pisania, ale muszę się przyznać, że kilka razy już myślałam o zawieszeniu blogów.

Mam nadzieję, że Wam się podobało. Mi tak średnio, bardziej skłaniam się na nie.

Domczi

czwartek, 21 sierpnia 2014

~ 1 ~



Nora stanęła przed ogromną szafą w swoim pokoju i krytycznym okiem przyjrzała się całej jej zawartości. Na wielkie łóżko poleciały po kolei najpierw sukienki, potem bluzki, spódniczki, spodnie. Po niedługiej chwili wszystko, co jeszcze niedawno miała poukładane w szafie, leżało na jednej stercie na jej narzucie, a dziewczyna nadal nie wiedziała, co na siebie założyć. Dawno już nie zastanawiała się tak długo nad tym, co ma ubrać. Dzisiejszy wieczór jednak nie był taki, jak wszystkie inne. Była umówiona z Gerardem w klubie. Nic nowego, jednak coś wyjątkowego. Gdyby oficjalnie byli razem, to dzisiaj przypadałaby ich rocznica. Aż półtora roku bycia razem. Szkoda tylko, że ani razu nie padło z ich ust zdefiniowanie tego, że są w związku. Ani razu też nie padły słowa "kocham cię". Oni po prostu zachowywali się jak para, jednak nią nie byli.
Nora przygryzła wargę i spojrzała na piętrzący się przed nią stos ubrań. Gdyby tylko znalazła w sobie tę odwagę i powiedziała Gerardowi, co czuje. Gdyby tylko... Wiele razy już próbowała, ale za każdym razem to wyznanie nie potrafiło przejść jej przez gardło. Niby tylko dwa słowa, a jednak znaczyły tak wiele. Zbyt wiele, by rzucić je ot tak. Zbyt wiele, by powiedzieć je i  nie usłyszeć tego samego w odpowiedzi. Przecież nadal nie wiedziała, czy Gerard coś do niej czuje. Ich znajomość to tylko dobra zabawa i nieprzespane noce. To, że ona się zakochała, nie znaczy, że on też musiał. Znała go przecież już nie od dziś i jedno mogła powiedzieć na pewno - kochał tylko swoich rodziców. Nikogo więcej. Ona pewnie była dla niego tylko zabawką. Nie, nie zabawką. Kimś, z kim dobrze spędza czas. I tyle. Ale to nic, ona będzie go kochać w głębi duszy, nie musi mu tego wyznawać, by być szczęśliwą.
- Ta będzie idealna! - podeszła do stosu i wyjęła z niego czarną krótką sukienkę - Na pewno spodoba się Gerardowi!
Nora podeszła do lustra i przyłożyła do siebie sukienkę, przeglądając się w nim. Intuicyjnie czuła, że będzie wyglądać idealnie i już oczami wyobraźni widziała reakcję Gerarda. Jego spojrzenie pełne podziwu i pożądania. Niby powinna się przyzwyczaić do tego, ale nadal wprawianie w zachwyt Geriego sprawiało jej przyjemność. Lubiła to, jak przyciągał ją do siebie, szeptał do ucha " Pięknie dziś wyglądasz", a potem całował delikatnie w to miejsce na szyi za płatkiem ucha, tak czułe na jego dotyk. Nie, ona tego nie lubiła. Nora to kochała. Tak, jak całego Gerarda.
Początkowo ich znajomość była dla niej tylko zabawą. Fajnie było mieć kogoś z kim zawsze może pójść na imprezę, zatańczyć, iść do kina i nie przejmować się tymi wszystkimi natrętami chcącymi ją poderwać. Fajnie było mieć kogoś, kto rano napisze jej "Dzień dobry", a wieczorem "Dobranoc". Z czasem jednak Gerard stał się dla niej wszystkim. Nie wyobrażała już sobie dnia bez niego, bez jego głosu, dotyku, pocałunku. Uwielbiała patrzeć na niego na boisku. Całego go uwielbiała, kochała...
Na początku znajomości zawarli pewien układ. Pamiętała te słowa, jakby usłyszała je dopiero przed chwilą. "Pamiętaj, nie możemy się zakochać. Choćby nie wiem, co się stało, nie możemy się w sobie zakochać. To tylko zabawa". Nora zawiodła na całej linii. Choć bardzo się starała, nie udało się jej. Zgodziła się na wszystko, co powiedział i jej nie wyszło. Zakochała się w Gerardzie Deulofeu i nic nie mogła na to poradzić.

*

- Eee, co ty taki elegancki? - Sergi Roberto usiadł koło Gerarda na ławce w szatni i przyglądał mu się z zainteresowaniem.
- Nie jestem - wzruszył ramionami.
- Koszula, marynarka - wskazał na ubranie leżące obok kolegi - Widziałem, jak układasz włosy. Pięć razy dłużej niż zwykle - nachylił się w jego stronę i pociągnął nosem - Na dodatek perfumy. Gerard, dzieje się coś?
- Nic się nie dzieje - burknął.
- Nie umiesz kłamać Deulofeu.
Oj zdziwiłbyś się, jak dobrze umiem kłamać stary. Nora nadal nie wie, co do niej czuję - o tak, tak bardzo chciał to powiedzieć. Zamiast tego rzucił tylko proste:
- Idę z Norą do klubu.
- Nic nowego, jakbyście nie robili tego co najmniej dwa razy w tygodniu.
- No właśnie - Gerard zaczął wrzucać ubrania leżące na ziemi wokół niego i brudne po treningu do torby.
- Coś jednak przede mną ukrywasz - Sergi nie dawał za wygraną.
- Wydaje ci się.
- Chyba jednak nie.
- Słuchaj, daj mi w końcu spokój!
- Dam, jak mi powiesz, co się dzieje.
Deulofeu westchnął i zapiął torbę. Co miał mu powiedzieć? Że obchodziliby z Norą dzisiaj swoją rocznicę, ale przez głupi układ, który wymyślił na początku ich znajomości, może zapomnieć o byciu razem? Że ten układ jest idiotyczny? Przecież Sergi już to wiedział i sam mu o tym mówił już co najmniej sto razy. Że nie wiedząc kiedy zakochał się w Norze? Sergi to przewidział już dawno temu. Nie da mu tej satysfakcji i nie powie mu tego. Zresztą po co? To tylko układ,w  którym on nawalił.
- Nie odpuścisz, co?
- Od tego masz przyjaciela - uśmiechnął się i szturchnął go w ramię.
- A ja myślałem, że od tego, by mieć z kim iść na piwo.
- Od tego też. A także od wspólnego jedzenia pizzy i obczajania ładnych lasek na ulicy. A teraz mów, o co chodzi.
Gerard rozejrzał się, czy nikt w szatni nie zwraca na nich uwagi i nie podsłuchuje, po czym powiedział cicho:
- Mielibyśmy dzisiaj z Norą rocznicę, półtora roku, ale...
- Ale nie jesteście razem - skończył za niego na głos  Sergi. Głowy znajdujących się najbliżej piłkarzy skierowały się w ich stronę. Deulofeu zmroził spojrzeniem swojego przyjaciela, ale uwaga większości jego kolegów obecnych w szatni już skupiła się na nim.
- Serio Gerard, nadal udajecie, że nic was nie łączy? - Carles Puyol spojrzał na niego z dezaprobatą. Gerard aż skulił się w sobie. Przecież do cholery jasnej wiedział, że to głupie! Nikt nie musiał mu o tym dodatkowo przypominać.
- Ej, wiesz że jak nadal będziesz tak robił, to w końcu ktoś ci ją wyrwie? Ktoś, kto nie będzie się bał powiedzieć, co czuje - dorzucił swoje trzy grosze Bartra - Może nawet ja...
- Tylko spróbuj - warknął Gerard i zaczął podnosić się z ławki. Sergi od razu położył mu dłoń na ramieniu i posadził z powrotem. W tej szatni nie ma  miejsca na bójki, a jego przyjaciel wyglądał, jakby miał zamiar przyłożyć obrońcy. Może i zbliżeni wzrostem, ale Marc na pewno jest szerszy w barach i silniejszy. Nie może pozwolić, by Geri pojawił się przed Norą z obitą buźką.
- Siadaj. Oni mają rację. Zrób coś w końcu, bo ją stracisz na dobre. Układ układem, ale kobieta potrzebuje miłości.
- I mówi to facet, który od dwóch lat jest sam - zaśmiał się Bartra.
- Nie no, on mi zaczyna działać na nerwy - Roberto się obruszył.
- Jadę, bo Nora czeka - Gerard podniósł  się z ławki, zarzucił torbę na ramię i ruchem głowy żegnając się z przyjaciółmi opuścił szatnię.  Skierował się na parking. Odnalazł swój samochód wśród tych wszystkich Audi kolegów z drużyny i wsiadł do swojego.
Włożył kluczyki do stacyjki, ale nie ruszył. Popatrzył tępo na kierownicę i wrócił myślami do rozmowy z szatni. Może oni wszyscy mieli rację? Niedługo utraci Norę, jeśli nie powie jej tego, co czuje. Ale przecież on nie powie jej tego, co czuje! Za bardzo bał się odrzucenia. Pamiętał to, co powiedział Norze na początku ich znajomości. "Pamiętaj, nie możemy się zakochać. Choćby nie wiem, co się stało, nie możemy się w sobie zakochać. To tylko zabawa". Trzy zdania, z których teraz tak ciężko się wycofać. Trzy zdania, których żałuje każdego dnia. Zakochał się w Norze z całego serca. Dziwne by było, jakby tego nie zrobił. Problem w tym, że nie o to chodziło w ich układzie. Zakochał się, choć nie powinien. Do dupy z tym. Miał pomysł na dzisiaj. Nie pójdą do klubu, to zbyt wyjątkowy dzień.

*


" Trening się trochę przeciągnął, będę niedługo. Nie uciekaj mi."

Nora odłożyła telefon na blat baru w klubie. Powinna być zła na Gerarda, że się spóźnia, ale nie była. "Nie uciekaj mi" - trzy słowa, które wywołały na jej twarzy uśmiech. Ich wspólny żart. Tak się poznali dwa lata temu w szkole. Nora biegała sobie na bieżni ze słuchawkami na uszach i intuicyjnie poczuła, że nie jest sama.  Przyśpieszyła i po krótkiej chwili poczuła, jak ktoś łapie ją za rękę. Była szybka, ale nie tak jak on. Jakiś czas wcześniej zostali sobie przedstawieni, dlatego wiedziała, kim on jest. "Nie uciekaj mi, to tylko ja, Gerard. Może pobiegamy razem? Nie lubię sam." - pierwsze słowa, jakie od niego usłyszała od czasu zapoznania się. Nieznacznie skinęła głową i ponownie wpakowała słuchawki do uszu. Tamtego dnia dała z siebie wszystko i wróciła do domu wykończona. Od tego czasu biegali razem prawie codziennie. Z czasem pozbyła się nieodłącznych słuchawek i zamieniła je na rozmowę z piłkarzem. Zawsze jednak witali się tak samo: "Nie uciekaj mi". Była szybka, prawie tak szybka jak Gerard.
Pociągnęła przez słomkę ze szklanki   z kolorowym drinkiem. Denerwowała się, dlatego zamówiła sobie coś przed przyjściem piłkarza. Chociaż próbowała sobie wmówić, że to spotkanie będzie jak każde inne, nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że ten wieczór będzie wyjątkowy. Ich rocznica. Rocznica zawarcia tego pieprzonego układu. Jakie to wszystko byłoby teraz łatwe, gdyby wtedy się na to nie zgodziła. Ten układ wykańczał ją od środka. Przecież jak długo można tłumić w sobie uczucia i pozostać zdrowym psychicznie?
Na krzesło obok niej klapnął przystojny mężczyzna. Rzuciła mu ukradkowe spojrzenie i założyła niesforny kosmyk za ucho. Podobał się jej i z tego co zdążyła zauważyć, ona mu też. Może to jakiś znak? Gerard na pewno jej nie kocha, może więc powinna spróbować?
- Postawiłbym ci drinka, ale widzę, że już masz - nieznajomy uśmiechnął się do niej i wyciągnął rękę w jej stronę - Lucas.
- Nora - uścisnęła dłoń.
- Sama? - pochylił się w jej stronę, by zadać pytanie. Było za głośno, by prowadzić rozmowę z dużej odległości. 
- Już chyba nie.

*

Wszedł do klubu z bukietem kwiatów w dłoni i wśród tych wszystkich ludzi próbował odnaleźć Norę.  To nie było miejsce, w którym chciał spędzić ich nieistniejącą rocznicę. Miał inny pomysł, dlatego trochę się spóźnił. Chciał by ten wieczór z nic nie znaczącego stał się ważny. Pieprzyć ten cholerny układ.
Przemierzył wzrokiem te tłumy ludzi. W końcu ją odnalazł, a raczej wydawało mu się, że to zrobił. Przyjrzał się dziewczynie siedzącej przy barze, która śmiała się z czegoś, co powiedział siedzący na stołku obok mężczyzna. Znajomym gestem odgarnęła niesforny kosmyk za ucho i poprawiła sukienkę. Gerard uśmiechnął się do siebie. Nigdy nie mogła sobie poradzić z włosami, a ten gest poprawiania ich zawsze go rozczulał.
Chwilę. Jak to śmiała się ze słów siedzącego obok niej mężczyzny? Jego Nora?! Pod Gerardem prawie ugięły się kolana, gdy zobaczył jego ramię przewieszone przez oparcie jej stołka barowego. Co to niby miało znaczyć?! Miał ochotę się załamać. Te obawy, to, co dzisiaj powiedzieli mu koledzy w szatni, czyży to miało być prawdą? Nie powiedział Norze, co czuje, więc szuka miłości u  innego. Nie powiedział jej, co czuje i chyba dobrze zrobił. Ona go nie kocha. Chyba. Zawsze pozostawało mu  mieć nadzieję. W końcu nadzieja umiera ostatnia. Jednego był pewien, jego uczucie do Nory nigdy nie zgaśnie. To nic, że trwali w tym chorym układzie, wytrzyma w nim. Przynajmniej będzie z nią, przy niej. Nie może teraz się z niego wycofać, bo straci ją na dobre, a tego by nie zniósł. Wybaczy jej zdradę, kurwa, był gotowy wybaczyć jej wszystko, byleby tylko go nie zostawiała. Tak mocno ją kochał.
Ścisnął mocniej w dłoni bukiet i ruszył w jej stronę. Stanął po jej drugiej stronie, tej niezajętej przez rozmawiającego z nią mężczyzną. Schował bukiet za plecami i czekał, jak go zauważą.
- Gerard, już jesteś! - padło prawie od razu. Na twarzy Nory pojawił się szeroki uśmiech zarezerwowany tylko dla niego.  Zeskoczyła ze stołka i zarzuciła piłkarzowi ręce na szyję - Nie mogłam się doczekać, aż przyjdziesz.
Lucas był miły i zabawny, przystojny  i miał to coś w sobie, ale... Ale miał w sobie jedną zasadniczą wadę - nie był Gerardem Deulofeu. Może...w innym życiu dałaby mu szansę, ale  nie, nie teraz, nie tutaj. Był Gerard i nie mogła nic poradzić na to, że go kocha. Zgniotła w kulkę karteczkę z numerem telefonu Lucasa i wrzuciła ją do torebki, później wyrzuci. Teraz liczyło się to, że Geri w końcu pojawił się po treningu.
-  To dla  ciebie skarbie - wyjął zza pleców bukiet i wręczył go Norze. Widział zachwyt i zaskoczenie malujące się na jej twarzy. Mógł się założyć, że  nie tego się po nim spodziewała. Poczuł rozpierającą go dumę, że wpadł na ten pomysł. Wszystko, byleby tylko była szczęśliwa.
- Ja...Geri...one są piękne!
- Tak samo jak i ty - przyciągnął ją do siebie i pocałował delikatnie - Cudownie dziś wyglądasz.
Zaczerwieniła się. Udało się jej. Nora widziała w jego oczach ten znajomy błysk. Wiedziała już, jak skończy się ten wieczór. Nie żeby miała narzekać. Kochała go całym serce i równie mocno kochała spędzać z nim noce. Jego dotyk na jej nagiej skórze nie mógł się z niczym równać, przyprawiał ją dreszcze. Czasem Gerard był dla niej jak narkotyk.
- Oj buraczku - zaśmiał się cicho,a ona zarumieniła się jeszcze mocniej. Gdyby tylko wiedział, o czym własnie myślała. Nie żeby on wcale przez chwilę nie zaczął fantazjować, jak tylko zobaczył ją w tej olśniewającej czarnej sukience. Niby krótka, a jednak jego wyobraźnia zaczęła pracować. To był ten moment, by powiedzieć jej o zmianie planów. Nie było żadnej rocznicy, oni jednak będą się zachowywać jakby była - Nora...hmm...
Nagle stracił  odwagę. A co jeśli ona nie będzie chciała? Co z układem? Kolacja przy świecach, wino, droga restauracja, kwiaty... To wszystko mocno zalatuje związkiem. Nie, ona mu na pewno odmówi. To będzie ich koniec.  Wewnętrznie już próbował się jakoś na to przygotować.
- Tak? - nadal przyglądała się z zachwytem bukietowi. Był taki piękny. Musiał kosztować fortunę. Co Gerardowi strzeliło do głowy? Od kiedy to bawili się w takie rzeczy? A co z tym cholernym układem?
- No bo ja...ten no...
- Geri wykrztuś to w końcu! - zaśmiała się, widząc jego zakłopotanie.
- Zarezerwowałem nam stolik w restauracji...na no... na kolację - spuścił wzrok w podłogę. No, powiedz, że tego nie chcesz, że jestem idiotą. Raz,a boleśnie. Jakbyś odklejała plaster.
- Stolik w restauracji? Na kolację? - nie mogła w to uwierzyć. Jakiś sen, albo ktoś zastąpił Gerarda jego sobowtórem. Wiedziała, że niby to ich "rocznica", jednak nigdy by się nie spodziewała, że piłkarz też przykłada do tego uwagę.
- Ja wiem, to był głupi pomysł  - powiedział tak cicho, że ledwie go usłyszała przez ten cały hałas panujący w klubie.
- Właśnie nie! Uważam, że to cudowny pomysł! - wzięła go za rękę i uśmiechnęła się.
- Naprawdę?
- Naprawdę Geri?
- Nie wolisz tu zostać?
- Do klubów chodzimy cały czas, zróbmy w końcu coś nowego.
- W takim razie chodźmy - uśmiechnął się szeroko i objął ją ramieniem. A może? Może jest nadzieja? Może jeszcze nie musi rezygnować ze swoich uczuć?




~~~~~~~~~

Gwoli wyjaśnienia, pomysł na tego bloga pojawił się w listopadzie 2013, kiedy to Gerard był na wypożyczeniu w Evertonie. Nie chcę zmieniać mojej wizji na to opowiadanie, dlatego czas akcji tego akurat rozdziału to początek lata 2013. Mam nadzieję, że nie będzie Wam przeszkadzało coś takiego?

Muszę się Wam pochwalić, podoba mi się ten rozdział. Mam ogromną nadzieję, że Wam też.

Domczi