Najchętniej zwinęłaby się w kłębek i rozpłakała w miejscu, gdzie stała, ukryta za tą framugą w korytarzu Sergiego, ale nie mogła. Nie chciała, by którykolwiek z piłkarzy zobaczył ją w stanie takiej rozsypki. Jeszcze by powiedział o tym Gerardowi, a ten zadawałby pytania, na które nie mogłaby odpowiedzieć nie kłamiąc.
Z trudem zmusiła się do zabrania swoich rzeczy i wyjścia z domu Roberto. Była niczym skała, nie czuła nic. Udało jej się zablokować uczucia na czas powrotu do domu. Dopiero kiedy znalazła się w swoim łóżku, ubrana w ukochane dresowe spodnie i jedną z koszulek, jaką Geri u niej zostawił, pozwoliła łzom lecieć. Tu nie było nikogo, kto by ją oceniał, kto by mógł donieść Hiszpanowi, co się z nią dzieje. Łzy zalewały jej policzki i moczyły koszulkę, jednak jej to nie przeszkadzało. Płacz pomagał jej oswoić się z tym, co podsłuchała. Gerard miał wyjechać. Wypożyczenie w Anglii! Przecież w gorszym momencie to się nie mogło wydarzyć! Miał się dowiedzieć o dziecku, miał jej wyznać, że ją kocha, a w końcu mieli stworzyć razem szczęśliwą rodzinę. A teraz? Teraz jej marzenia legły w gruzach. Nie widziała dla nich szczęśliwego zakończenia.
Nie wiedziała, jak długo leżała tak przykryta po szyję kołdrą, ale w końcu po prostu zabrakło jej łez. Podniosła się i sięgnęła dłonią do szuflady półki stojącej przy łóżku. Od razu znalazła to, czego szukała. Duża szara koperta wypełniona zdjęciami. Same jej ulubione, jakie zrobiła sobie z Gerim w trakcie ich związku-niezwiązku. Włożyła sobie poduszkę pod plecy i oparła się wygodnie o zagłówek. Przeglądała jedno po drugim, wodziła palcem po sylwetce piłkarza i uśmiechała się sama do siebie przez łzy, które nie wiedzieć kiedy na nowo zaczęły płynąć jej po policzkach.
Wschód słońca. Ich dłonie tworzące serce na jego tle. Poszli wtedy na długi spacer po plaży brzegiem morza w Barcelonie. W pewnym momencie usiedli na piasku, ciągle mając zanurzone stopy w wodzie. Rozmawiali całą noc, a o upływającym bardzo szybko czasie przypomniało im właśnie promienie wschodzącego słońca. Nawet nie pamiętała, dlaczego ich dłonie utworzyły serce, czyli coś, w co się nie bawili w ich niezwiązku, ale w tamtym momencie to było naturalne. Ich dwoje razem.
Nora stojąca przy patelni i smażąca naleśniki i Gerard przytulający się do jej pleców i robiący dzióbek do aparatu. Śniadanie, które wtedy zjedli, nie było spokojne. Piłkarz nie potrafi w niektórych chwilach okiełznać tkwiącego w nim dziecka, dlatego dziewczyna cała była w bitej śmietanie i polewie czekoladowej.
Uśmiechnięty Geri całujący zaspaną i rozczochraną Norę w policzek. Kolejne zdjęcie z serii pobudka po wspólnie spędzonej nocy. To zdjęcie zrobione było niecały miesiąc temu. Czyżby wtedy...?
Ich splecione dłonie i oni całujący się pośród mijającego ich tłumu na La Rambla. Fotografia autorstwa Sergiego Roberto. Wypatrzył ich wśród tylu ludzi i zrobił zdjęcie z zaskoczenia.
Seria selfie. W kinie przed filmem...na spacerze... w Starbucksie... na obiedzie u rodziców Gerarda...na plaży... przed szkołą... na boisku... gdzieś na korytarzu... w przymierzalni...
W końcu ostatnie, kiedy Gerard jeszcze był w jednej z młodszych drużyn FC Barcelony. Po wygranym turnieju odnalazł ją na trybunach i wyciągnął na murawę. Nadal trzymając w dłoni puchar, przyciągnął Norę do siebie i pocałował.
W końcu ostatnie, kiedy Gerard jeszcze był w jednej z młodszych drużyn FC Barcelony. Po wygranym turnieju odnalazł ją na trybunach i wyciągnął na murawę. Nadal trzymając w dłoni puchar, przyciągnął Norę do siebie i pocałował.
Nora zatrzymała się nad tym zdjęciem na dłużej. Nie chciała być fałszywie skromna, ale wyglądali razem idealnie. Kochała go nad życie, ale to, czego ona chciała nie było najważniejsze. Najważniejszy dla niej był Gerard. Nie mogła niszczyć mu przyszłości, nie mogła go zatrzymywać. Wzięła fotografię w dwie dłonie i przedarła na pół, idealnie pomiędzy nią, a Gerim. Idealnie przez środek trzymanego przez niego pucharu. Zniszczyła zdjęcie tak samo, jak miała zamiar zniszczyć to, co ich łączyło.
Nora westchnęła głośno i przeczesała dłonią długie włosy. Właśnie podjęła najważniejszą decyzję w jej życiu. Musiała odejść od Gerarda zanim będzie za późno, zanim zrujnuje mu życie i przyszłość. Był młodym, cudownie zapowiadającym się piłkarzem. Dziewczyna i dziecko na pewno nie pomogą mu w karierze. Mimo że nie chciała tego robić, nie chciała się z nim rozstawać, wiedziała, że tak będzie najlepiej. On musi się rozwijać, ona nie może go ograniczać.
Powie mu, że to koniec. Że on nigdy nic dla niej nie znaczył. Że ich zabawa już się jej znudziła. Że muszą ruszyć dalej.
Serce jej pęknie, ale będzie twarda. Musi być, jeśli chce, żeby jej uwierzył. Musi być twarda dla ich dziecka. Wychowa je sama, a Gerard zostanie następnym Leo Messim. I nigdy, nigdy, nie dowie się, że został ojcem i ma syna lub córeczkę. Nigdy też nie usłyszy, jak mocno go kochała.
*
Gerard siedział przed telewizorem i zajadał się ciasteczkami czekoladowymi oglądając jakąś łzawą komedię romantyczną. Sam nie wiedział, dlaczego to robił, przecież nienawidził takich filmów. Poprawka, wiedział, dlaczego to robił. Nora uwielbiała takie rzeczy - filmy o miłości, kwiatki, serduszka, Walentynki. Zawsze gdy zaczynała ten temat, wywracał oczami i udawał, że śpiewa, byleby tylko tego nie słuchać. Nigdy nie kupił jej kwiatów, nawet głupiej małej róży. Nigdy nie spędzali razem Walentynek. Nigdy. Przecież oficjalnie nie byli razem. A teraz tego żałował. Żałował tego, że nigdy nie pokazał jej jak bardzo ją kochał. Może to dlatego ją stracił? Może to dlatego się do niego nie odzywała? Może w końcu zrozumiała, że nie warto być z kimś, kto zupełnie nie okazuje jej uczuć?
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk dzwonka. Zaklął głośno. Zupełnie nie miał ochoty na to, by ktoś go odwiedzał. Ostatnimi czasy najlepiej było mu samemu. Wtedy mógł myśleć i rozpaczać w spokoju.
Stanął pod drzwiami i spojrzał przez wizjer. Jeśli to nie mama, to uda że go nie ma w domu. Spojrzał i zamarł. Spojrzał jeszcze raz, żeby się upewnić, że mu się nie przywidziało. Nora. Nora! Przyszła do niego!
Oparł się o drzwi i wziął głęboki oddech. Spojrzał w lustro i dokonał ostatnich poprawek na jego prawie wiecznie idealnej fryzurze. Odetchnął jeszcze raz, by nabrać odwagi i otworzył Norze. Na jego ustach od razu pojawił się szeroki uśmiech, tak bardzo cieszył się, że w końcu ją widzi, jednak prawie od razu mina mu zrzedła, gdy zobaczył smutek malujący się w oczach dziewczyny.
- Nora, tak się cieszę! - zrobił krok, by wziąć ją w ramiona, jednak Hiszpanka odsunęła się. Gerardowi jakby powietrze uciekło z płuc, tak go zabolało to, co zrobiła.
- Musimy porozmawiać - powiedziała cicho i weszła do mieszkania wymijając piłkarza. Rozkład jego mieszkania znała pamięć, dlatego bez problemu trafiła do salonu. Usiadła na kanapie, a jej uwagę przykuł działający telewizor.
- Mój ulubiony film...
- Wiem... - Geri się speszył - Właśnie patrzyłem, co leci i akurat przyszłaś, więc zostawiłem... No wiesz... - wzruszył ramionami.
- Nie musisz się tłumaczyć - odwróciła wzrok, gdy uśmiechnął się do niej delikatnie. Chciała mieć to wszystko jak najszybciej za sobą. Zostawi go tak, jakby odklejała plaster z rany. Nie chciała się z nim rozstawać, ale musiała. Problem tylko w tym, że im dłużej na niego patrzyła, im dłużej przebywała z nim w jednym pomieszczeniu,tym bardziej nie potrafiła się zebrać na to, by zacząć rozmowę. Raz się żyje... Jak rozstawać się, to szybko...
- Gerard...
- Nora... - zaczął w tym samym momencie. Spojrzał jej w oczy i roześmiał się cicho - Ty pierwsza.
- Nie, ty.
- Oj Nora - uśmiechnął się do niej jeszcze szerzej i zbliżył lekko w jej stronę. Udał, że nie zauważył, ja się skrzywiła.
- No dobrze - schowała twarz w dłonie. Po chwili jednak podniosła wzrok i powiedziała głosem praktycznie wypranym z emocji cztery słowa, które miały zmienić jego życie - Gerard, musimy się rozstać.
- Ja ciebie też - palnął głupio, po czym dotarło do niego, co właśnie przed chwilą powiedziała. Nie tego się spodziewał. Myślał... cholera, myślał, że powie mu, że go kocha! - Czekaj, co?!
- Znaczy się, przecież my nigdy nie byliśmy razem, więc źle to powiedziałam. Ten nasz układ, no wiesz...przestało mi się to podobać.
Nora spuściła wzrok na stolik, na którym leżało puste opakowanie po ciastkach. Patrzyła wszędzie, byleby nie na Gerarda. Nie mogła, bo by się rozpłakała i cały jej plan ległby w gruzach. Mimo że go nie widziała, wiedziała, jak on się czuje. Znała go na wylot i miała pewność, że właśnie łamała mu serce. Choć nie, przecież jej nie kochał.
- Nora nie rozumiem... - wyjąkał.
- Gerard tu nie ma nic do rozumienia - powiedziała chłodno, zbyt chłodno, ale tak było trzeba - Nie chcę żyć dłużej w tym durnym układzie, zrozum to!
- Nora zastanów się, skarbie.... a nie chcę tego wszystkiego tak kończyć!
- Ale ja chcę - podniosła się z kanapy i ruszyła do wyjścia. Wpadła wtedy na pomysł, jak mogła zakończyć to wszystko. Jeśli to powie, nie będzie już odwrotu. Ale tak trzeba. Kocha go, więc nie zniszczy mu kariery - Musimy to zakończyć. Poznałam kogoś...zakochałam się.
Odwróciła głowę i wybiegła z mieszkania Gerarda. To już koniec. Próbowała się przekonać, że tak będzie lepiej, dla niej i dla niego. Problem w tym, że jak na razie jedyne, co czuła, to wszechogarniający smutek.
Gerard nie potrafił się poruszyć. Nie mógł uwierzyć w to, że Nora go zostawiła. Przecież nic nie zapowiadało czegoś takiego! Miał ochotę krzyczeć z wściekłości, jednak z jego ust nie wydobywał się żaden dźwięk. Mógł zrozumieć to, że ich układ jej się znudził, sam miał go dość, Ale nigdy by nie przypuszczał, że kogoś pozna. Ba kurwa, ona się zakochała! Nie chciał, by to była prawda. Uszczypnął się w policzek, jednak się nie obudził. Czyli to nie był sen. Ona naprawdę go nie kocha, Nora go zostawiła. Jeszcze nigdy nie czuł tego, co rozpierało jego serce w tej właśnie chwili. Źle, on już nie miał serca. Nora wykroiła mu je tępym nożem a potem zmieliła na jego oczach.
Wyjął telefon z kieszeni spodni i wybrał numer, z którego myślał, że nigdy nie skorzysta. Skoro Nora go nie chciała, nie miał po co zostawać w Barcelonie. Podjął decyzję. Gdy rozległ się głos Roberto Martineza mimo strachu, powiedział zdecydowanym głosem:
- Zdecydowałem się, zagram w Evertonie.
Chyba zwariował, ale nie miał innego wyjścia.
Może wszystko byłoby inaczej, gdyby zaczął mówić pierwszy....
~~~~~~~~~~~~~
No to wróciłam i kompletnie nie jestem zadowolona, ten rozdział to dno.
Przepraszam, musicie mi wybaczyć.
Przykro mi.