sobota, 27 września 2014

~ 3 ~



Najchętniej zwinęłaby się w kłębek i rozpłakała w miejscu, gdzie stała, ukryta za tą framugą w korytarzu Sergiego, ale nie mogła. Nie chciała, by którykolwiek z piłkarzy zobaczył ją w stanie takiej rozsypki. Jeszcze by powiedział o tym Gerardowi, a ten zadawałby pytania, na które nie mogłaby odpowiedzieć nie kłamiąc.
Z trudem zmusiła się do zabrania swoich rzeczy i wyjścia z domu Roberto. Była niczym skała, nie czuła  nic. Udało jej się zablokować uczucia na czas powrotu do domu. Dopiero kiedy znalazła się w swoim łóżku, ubrana w ukochane dresowe spodnie i jedną z koszulek, jaką Geri u niej zostawił, pozwoliła łzom lecieć. Tu nie było nikogo, kto by ją oceniał, kto by mógł donieść Hiszpanowi, co się z nią dzieje. Łzy zalewały jej policzki i moczyły koszulkę, jednak jej to nie przeszkadzało. Płacz pomagał jej oswoić się z tym, co podsłuchała. Gerard miał wyjechać. Wypożyczenie w Anglii! Przecież w gorszym momencie to się nie mogło wydarzyć! Miał się dowiedzieć o dziecku, miał jej wyznać, że ją kocha, a w końcu mieli stworzyć razem szczęśliwą rodzinę. A teraz? Teraz jej marzenia legły w gruzach. Nie widziała dla nich szczęśliwego zakończenia.
Nie wiedziała, jak długo leżała tak przykryta po szyję kołdrą, ale w końcu po prostu zabrakło jej łez. Podniosła się i sięgnęła dłonią do szuflady półki  stojącej przy łóżku. Od razu znalazła to, czego szukała. Duża szara koperta wypełniona zdjęciami. Same jej ulubione, jakie zrobiła sobie z Gerim w trakcie ich związku-niezwiązku. Włożyła sobie poduszkę pod plecy i oparła się wygodnie o zagłówek. Przeglądała jedno po drugim, wodziła palcem po sylwetce piłkarza i uśmiechała się sama do siebie przez łzy, które nie wiedzieć kiedy na nowo zaczęły płynąć jej po policzkach.

Wschód słońca. Ich dłonie tworzące serce na jego tle. Poszli wtedy na długi spacer po plaży brzegiem morza w Barcelonie. W pewnym momencie usiedli na piasku, ciągle mając zanurzone stopy w wodzie.  Rozmawiali całą noc, a o upływającym bardzo szybko czasie przypomniało im właśnie promienie wschodzącego słońca. Nawet nie pamiętała, dlaczego ich dłonie  utworzyły serce, czyli coś, w co się nie bawili w ich niezwiązku, ale w tamtym momencie to było naturalne. Ich dwoje razem. 

Nora stojąca przy patelni i smażąca naleśniki i Gerard przytulający się do jej pleców i robiący dzióbek do aparatu. Śniadanie, które wtedy zjedli, nie było spokojne. Piłkarz nie potrafi w niektórych chwilach okiełznać tkwiącego w nim dziecka, dlatego dziewczyna cała była w bitej śmietanie i polewie czekoladowej. 

Uśmiechnięty Geri całujący zaspaną i  rozczochraną Norę w policzek. Kolejne zdjęcie z serii pobudka po wspólnie spędzonej nocy. To zdjęcie zrobione było niecały miesiąc temu. Czyżby wtedy...?

Ich splecione dłonie i oni całujący się pośród mijającego ich tłumu na La Rambla. Fotografia autorstwa Sergiego Roberto. Wypatrzył ich wśród tylu ludzi i zrobił zdjęcie z zaskoczenia. 

Seria selfie. W kinie przed filmem...na spacerze... w Starbucksie... na obiedzie u rodziców Gerarda...na plaży... przed szkołą... na boisku... gdzieś na korytarzu... w przymierzalni...

W końcu ostatnie,  kiedy Gerard jeszcze był w jednej z młodszych drużyn FC Barcelony. Po wygranym turnieju odnalazł ją na trybunach i wyciągnął na murawę. Nadal trzymając w dłoni puchar, przyciągnął Norę do siebie i pocałował.

Nora zatrzymała się nad tym zdjęciem na dłużej. Nie chciała być fałszywie skromna, ale wyglądali razem idealnie. Kochała go nad życie, ale to, czego ona chciała nie było najważniejsze. Najważniejszy dla niej był Gerard. Nie mogła niszczyć mu przyszłości, nie mogła go zatrzymywać. Wzięła fotografię w dwie dłonie i przedarła na pół, idealnie pomiędzy nią, a Gerim. Idealnie przez środek trzymanego przez niego pucharu. Zniszczyła zdjęcie tak samo, jak miała zamiar zniszczyć to, co ich łączyło. 
Nora westchnęła głośno i przeczesała dłonią długie włosy. Właśnie podjęła najważniejszą decyzję w jej życiu. Musiała odejść od Gerarda zanim będzie za późno, zanim zrujnuje mu życie i przyszłość. Był młodym, cudownie zapowiadającym się piłkarzem. Dziewczyna i dziecko na pewno nie pomogą mu w karierze. Mimo że nie chciała tego robić, nie chciała się z nim rozstawać, wiedziała, że tak będzie najlepiej. On musi się rozwijać, ona nie może go ograniczać.
Powie mu, że to koniec. Że on nigdy nic dla niej nie znaczył. Że ich zabawa już się jej znudziła. Że muszą ruszyć dalej. 
Serce jej pęknie, ale będzie twarda. Musi być, jeśli chce, żeby jej uwierzył. Musi być twarda dla ich dziecka. Wychowa je sama, a Gerard zostanie następnym Leo Messim. I nigdy, nigdy, nie dowie się, że został ojcem i ma syna lub córeczkę. Nigdy też nie usłyszy, jak mocno go kochała.


*

Gerard siedział przed telewizorem i zajadał się ciasteczkami czekoladowymi oglądając jakąś łzawą komedię romantyczną. Sam nie wiedział, dlaczego to robił, przecież nienawidził takich filmów. Poprawka, wiedział, dlaczego to robił. Nora uwielbiała takie rzeczy - filmy o miłości, kwiatki, serduszka, Walentynki. Zawsze gdy zaczynała ten temat, wywracał oczami i udawał, że śpiewa, byleby tylko tego nie słuchać. Nigdy nie kupił jej kwiatów, nawet głupiej małej róży. Nigdy nie spędzali razem Walentynek. Nigdy. Przecież oficjalnie nie byli razem. A teraz tego żałował. Żałował tego, że nigdy nie pokazał jej jak bardzo ją kochał. Może to dlatego ją stracił? Może to dlatego się do niego nie odzywała? Może w końcu zrozumiała, że nie warto być z kimś, kto zupełnie nie okazuje jej uczuć?
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk dzwonka. Zaklął głośno. Zupełnie nie miał ochoty na to, by ktoś go odwiedzał. Ostatnimi czasy najlepiej było mu samemu. Wtedy mógł myśleć i rozpaczać w spokoju.
Stanął  pod drzwiami i spojrzał przez wizjer. Jeśli to nie mama, to uda że go nie ma w domu. Spojrzał i zamarł. Spojrzał jeszcze raz, żeby się upewnić, że mu się nie przywidziało. Nora. Nora! Przyszła do niego!
Oparł się o drzwi i wziął głęboki oddech. Spojrzał w lustro i dokonał ostatnich poprawek na jego prawie wiecznie idealnej fryzurze. Odetchnął jeszcze raz, by nabrać odwagi i otworzył Norze. Na jego ustach od razu pojawił się szeroki uśmiech, tak bardzo cieszył się, że w końcu ją widzi, jednak prawie od razu mina mu zrzedła, gdy zobaczył smutek malujący się  w oczach dziewczyny.
- Nora, tak się cieszę! - zrobił krok, by wziąć ją w ramiona, jednak Hiszpanka odsunęła się. Gerardowi jakby powietrze uciekło z płuc, tak go zabolało to, co zrobiła.
- Musimy porozmawiać - powiedziała cicho i weszła do mieszkania wymijając piłkarza. Rozkład jego mieszkania znała pamięć, dlatego bez problemu trafiła do salonu. Usiadła na kanapie, a jej uwagę przykuł działający telewizor.
- Mój ulubiony film...
- Wiem... - Geri się speszył - Właśnie patrzyłem, co leci i akurat przyszłaś, więc zostawiłem... No wiesz... -  wzruszył ramionami.
- Nie musisz się tłumaczyć - odwróciła wzrok, gdy uśmiechnął się do niej delikatnie. Chciała  mieć to wszystko jak najszybciej za sobą. Zostawi go tak, jakby odklejała plaster  z rany. Nie chciała się z nim rozstawać, ale musiała. Problem tylko w tym, że im dłużej na niego patrzyła, im dłużej przebywała z nim w jednym pomieszczeniu,tym bardziej nie potrafiła się zebrać na to, by zacząć rozmowę. Raz się żyje...  Jak rozstawać się, to szybko...
- Gerard...
- Nora... - zaczął w tym samym momencie. Spojrzał jej w oczy i roześmiał się cicho - Ty pierwsza.
- Nie, ty.
- Oj Nora - uśmiechnął się do niej jeszcze szerzej i  zbliżył lekko w jej stronę. Udał, że nie zauważył, ja się skrzywiła.
- No dobrze - schowała twarz  w dłonie. Po chwili jednak podniosła wzrok i powiedziała głosem praktycznie wypranym z emocji cztery słowa, które miały zmienić jego życie - Gerard, musimy się rozstać.
- Ja ciebie też - palnął głupio, po czym dotarło do niego, co właśnie przed chwilą powiedziała. Nie tego się spodziewał. Myślał... cholera, myślał, że powie mu, że go kocha! - Czekaj, co?!
- Znaczy się, przecież my nigdy nie byliśmy razem, więc źle to powiedziałam. Ten nasz układ, no wiesz...przestało mi się to podobać.
Nora spuściła wzrok na stolik, na którym leżało puste opakowanie po ciastkach. Patrzyła wszędzie, byleby nie na Gerarda. Nie mogła, bo by się rozpłakała i cały jej plan ległby w gruzach. Mimo że go nie widziała, wiedziała, jak on się czuje. Znała go na wylot i miała pewność, że właśnie łamała mu serce. Choć nie, przecież jej nie kochał.
- Nora nie rozumiem... - wyjąkał.
- Gerard  tu nie ma nic do rozumienia - powiedziała chłodno, zbyt chłodno, ale tak było trzeba - Nie chcę żyć dłużej w tym durnym układzie, zrozum to! 
- Nora zastanów się, skarbie.... a nie chcę tego wszystkiego tak kończyć!
- Ale ja chcę - podniosła się z kanapy i ruszyła do wyjścia. Wpadła wtedy na pomysł, jak mogła zakończyć to wszystko. Jeśli to powie, nie będzie już odwrotu. Ale tak trzeba. Kocha go, więc nie zniszczy mu kariery - Musimy to zakończyć. Poznałam kogoś...zakochałam się.
Odwróciła głowę i wybiegła z mieszkania Gerarda. To już koniec. Próbowała się przekonać, że tak będzie lepiej, dla niej i dla niego. Problem w tym,  że jak na razie jedyne, co czuła, to wszechogarniający smutek. 
Gerard nie potrafił się poruszyć. Nie mógł uwierzyć w to, że Nora go zostawiła. Przecież nic nie zapowiadało czegoś takiego! Miał ochotę krzyczeć z wściekłości, jednak z jego ust nie wydobywał się żaden dźwięk. Mógł zrozumieć to, że ich układ jej się znudził, sam miał go dość,  Ale nigdy by nie przypuszczał, że kogoś pozna. Ba kurwa, ona się zakochała! Nie chciał, by to była prawda. Uszczypnął się w policzek, jednak się nie obudził. Czyli to nie był sen. Ona naprawdę go nie kocha, Nora go zostawiła. Jeszcze nigdy nie czuł  tego, co rozpierało jego serce w tej właśnie chwili. Źle, on już nie miał serca. Nora wykroiła mu je tępym nożem a potem zmieliła na jego oczach.
Wyjął telefon z kieszeni spodni i wybrał numer, z którego myślał, że nigdy nie skorzysta. Skoro Nora go nie chciała, nie miał po co zostawać w Barcelonie. Podjął decyzję. Gdy rozległ się głos Roberto Martineza mimo strachu, powiedział zdecydowanym głosem:
- Zdecydowałem się, zagram w Evertonie.
Chyba zwariował, ale nie miał  innego wyjścia.
Może wszystko byłoby inaczej, gdyby zaczął mówić pierwszy....





~~~~~~~~~~~~~

No to wróciłam  i kompletnie nie jestem zadowolona, ten rozdział to dno.

Przepraszam, musicie mi wybaczyć.

Przykro mi.



























sobota, 6 września 2014

~ 2 ~




Wspólna kolacja w ich tak zwaną rocznicę nie doszła do skutku. Kiedy wyszli z klubu Norze zaszumiało w głowie. Początkowo myślała, że to z powodu wypitych drinków, jednak znała swoje ciało i jego reakcje na tyle dobrze, by wiedzieć, że to nie to jest powodem jej złego samopoczucia. W taksówce dostała takich zawrotów głowy, że wystraszony Gerard odwiózł ją do domu. Ostatkiem sił udało się jej przekonać piłkarza, że da sobie sama radę w nocy. Nie zniosłaby tego łupania w głowie, bolącego brzucha i jeszcze na dodatek Deulofeu latającego wokół niej niczym nadopiekuńcza matka. Jej nerwy nie dałyby sobie rady i powiedziałaby o kilka słów za dużo. Zamiast tego lepiej było, że wrócił do domu, a ona mogła w ciszy i spokoju położyć się do łóżka.
Nora nie mogła jednak zignorować tego, jak poczuła się poprzedniego dnia. Niby tylko przez chwilę było jej źle, ale przecież mogło się okazać, że ten jej stan, to coś poważnego. Z samego rana zjadła lekkie śniadanie i wyszła z domu, by pójść do pobliskiego szpitala, by skorzystać z ich przychodni. Nora kochała fakt, że mieszkała w prawie samym centrum Barcelony, wszędzie miała blisko. Wczesna pora sprzyjała brakowi kolejek do specjalisty i po krótkim czasie opuściła gabinet lekarski. Usiadła na stojącym przy drzwiach krześle, bo nogi wręcz odmawiały jej posłuszeństwa. W dłoni ściskała kartkę. Zwykłą, niepozorną kartkę, którą wręczył jej lekarz po badaniu. Kartkę, która miała zmienić całe jej dotychczasowe życie. Słowa, które tuż przed chwilą powiedziała jej pani doktor mocno wryły się jej w pamięć i nie mogła ich zapomnieć. "Gratuluję, jest pani w ciąży. To szósty tydzień". Nadal nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Ciąża. Jest w ciąży. Ona i Gerard będą mieli dziecko. Będą rodzicami. W wieku dziewiętnastu lat powinni stworzyć coś na miarę rodziny. Ona, piłkarz i ich maleństwo. Dla Nory było to tak niedorzeczne, że miała ochotę śmiać się w głos. Jednak to nie był żart. Ponownie spojrzała, na kartkę trzymaną w dłoni. Wydruk USG, na którym mogła zobaczyć zarys jej dziecka, ich dziecka. To była prawda. Patrzyła na nie i delikatnie pogłaskała palcem maleństwo po główce. Zostanie mamą. Uśmiechnęła się przez łzy. Nie była gotowa na coś takiego, ale będzie musiała dać radę. Przecież nie będzie sama, Gerard jej nie zostawi. Problemem było jednak to, jak powiedzieć mu, ze zostanie ojcem. Coś wymyśli, ma jeszcze trochę czasu.
Posiedziała jeszcze chwilę na ławce i próbowała opanować łzy. Mimo iż cieszyła się, że zostanie matką, znalazła w tym fakcie więcej minusów. Miała dopiero dziewiętnaście lat, Gerard też. Niedawno co skończyła szkołę, Gerard gra w FC Barcelonie. A co najgorsze, ona i Gerard nie byli razem, łączył ich tylko głupi układ. Obawiała się, że jeśli powie piłkarzowi o ciąży ten stchórzy i ją zostawi ze wszystkim samą, a wtedy sobie nie poradzi. Przerażało ją myślenie o tym, jak zareaguje jej ukochany. Wręcz paraliżowało ją to.
Przetarła w końcu zapłakane oczy i cieknący nos. Musiała podnieść się z tej ławki, niedługo zacznie swoim stanem wzbudzać zainteresowanie u przechodzących co chwilę obok niej pielęgniarek. Mocniej ścisnęła w dłoni wydruk i skierowała się w stronę wyjścia. Wzrok wbiła w podłogę, nie chciała, by ktoś zobaczył jej zapłakaną twarz.
Nora nagle poczuła, jak odbija się od czyjejś piersi. Gdyby nie silne ramiona, które ją złapały, uderzyłaby ciałem o podłogę. Kartką, którą trzymała w dłoni, wypadła jej i znalazła się pomiędzy nią, a jej wybawcą, a zarazem osobą, z którą zderzyła. Uniosła głowę do góry i popatrzyła prosto na uśmiechniętego przyjaciela Gerarda.
- Nora?! O matko! Ja...ja cię strasznie przepraszam! Nic ci nie jest? Ojej! - Sergi wyrzucał z siebie słowa niczym karabin maszynowy - Czy ty płaczesz?! Jejku, naprawdę nie chciałem w ciebie wpaść.
- Nie Sergi, spokojnie - Nora próbowała wymusić na twarzy choć cień najbledszego uśmiechu.
- To skąd te łzy? - nie mógł oderwać wzroku od jej zapłakanych policzków.
- Nie ma żadnych łez - odwróciła głowę.
- Ej ej, przecież widzę! - złapał dziewczynę za ramiona i zmusił, by popatrzyła prosto na niego - Stało się coś wczoraj? Między tobą, a Gerim?
- Nie.
- Nora, to co jest nie tak?
Hiszpanka nie odpowiedziała. Zamiast tego mimowolnie spojrzała pomiędzy ich stopy, gdzie upuściła przed chwilą wydruk USG. Chciała go podnieść, ale piłkarz ją wyprzedził i szybko porwał kartkę leżącą na szpitalnym linoleum. Spojrzał na nią i oczy o mało nie wyszły mu na wierzch. Potem przeniósł wzrok na Norę i ponownie na kartkę. Poruszał ustami bezdźwięcznie.
- To...to twoje? - zdążył zapytać, zanim dziewczyna wyrwała mu wydruk i wcisnęła go do kieszeni. Wytarła nos i próbowała wyminąć Sergiego, jednak ten ją zatrzymał.
- Moje - warknęła ostro. O wiele ostrzej, niż zamierzała. Jednak jej tajemnica właśnie przestała być tajemnicą. Sergi nie był głupi, zaraz doda dwa do dwóch i nie będzie mu potrzebne jej potwierdzenie.
- To wydruk USG?
- Tak Sergi - powiedziała już nieco łagodniej.
- Jesteś w ciąży?
- Tak.
- O matko! Ty i Gerard...? To cudownie! - Sergi zamknął Hiszpankę w niedźwiedzim uścisku. Jego najlepszy przyjaciel będzie ojcem! A on zostanie ojcem chrzestnym. Zaczynał cieszyć się ich szczęściem. Ale... ale czemu Nora była taka zapłakana? - Ty... ty się nie cieszysz? Jesteś w ciąży, nie możesz płakać z tego powodu!
- Sergi, ja wiem. To ze szczęścia  - znowu próbowała się uśmiechnąć i tym razem wyszło jej trochę lepiej.
- Gerard już wie?
- Nie, jeszcze nie.
- To chodź, zawiozę cię do niego i mu powiesz. Wprawdzie miałem odebrać mamie wyniki, ale to może poczekać. Będę ojcem! - kiedy Nora spojrzała na niego dziwnie, zreflektował się i dodał - Chrzestnym oczywiście.
- Nie Sergi, nie teraz.
- Co? Jak to nie?
- Muszę sobie to wszystko najpierw poukładać. Do mnie jeszcze do końca nie dotarło, że będę mamą. Powiem mu, ale później.
- Obiecujesz?
- Obiecuję, że mu powiem.
- No dobrze, to chodź. Odwiozę cię chociaż do domu, nie będziesz się przemęczać.
- Sergi, ja jestem w ciąży, a nie obłożnie chora.
- Oj chodź - zaśmiał się i objął ją ramieniem prowadząc w stronę wyjścia.
- Nie powiesz nikomu, prawda?
- Oczywiście, to twoje zadanie. Twoje i Gerarda, mamusiu.
Nora uśmiechnęła się do siebie na dźwięk ostatniego słowa. Jest mamą. Nosi pod sobą nowe życie. Wychodząc z Sergim ze szpitala położyła swoją dłoń na brzuchu. Nie jest sama. Od niedawna jest Nora i maleństwo.

*

Gerard nie miał zielonego pojęcia, co się dzieje. Nora od tygodnia nie dawała znaku życia, nie otwierała mu drzwi od mieszkania, nie odbierała telefonów, nie odpisywała na wiadomości. Ignorowała go, a on nie wiedział dlaczego. Cały czas zachodził w głowę, co mógł zrobić nie tak, jednak nie mógł nic wymyślić. Zachowywał się bez zarzutu, pomijając fakt, że nadal trwali w tym chorym układzie. Może gdyby ta kolacja doszła do skutku, to to by się zmieniło, jednak nic nie poszło po jego myśli. Martwił się o Norę. Naprawdę wyglądała fatalnie wtedy w tej taksówce. A potem  już się do niego nie odezwała. Chciał być przy niej, jeśli jest chora. Chciał przynosić jej herbatę z cytryną, podawać lekarstwa, okrywać kocem, ogarniać niesforne kosmyki z twarzy i całować w czoło. Chciał po prostu przy niej być. Na dobre i na złe. Jednak ona się od niego odcięła.
Piłkarz zgasił telewizor i rzucił pilota na kanapę. I tak nie mógł się skupić na trwającym własnie serialu. Odkąd wrócił z treningu nie ruszył się z miejsca. Potrafił tylko siedzieć i ściskać w dłoni telefon, czekając na jakikolwiek znak od Nory. Po raz kolejny od tygodnia otworzył opcję wiadomości i  wybrał ikonkę z jej uśmiechniętym zdjęciem. Na jego widok coś zakuło go w sercu. Jak bardzo mu jej brakowało! Była mu potrzebna do życia jak powietrze, a tydzień temu zniknęła z niego bez słowa. Nie rozumiał co się dzieje.
" Jak się czujesz?"
Zamknął oczy i przeczesał niesforne włosy. Ostatnio przestało go obchodzić, że nie są idealnie ułożone. Telefon zawibrował, a on od razu poderwał z kanapy. To tylko powiadomienie o dostarczeniu wiadomości. Westchnął przeciągle i zajął poprzednią pozycję. Jego palce zawisły nad ekranem telefonu.
"Potrzebujesz może czegoś? Mogę zrobić ci zakupy albo coś..."
Znowu zamknął oczy. Może tym razem mu się poszczęści. Może tym razem mu  odpisze.
"Nora, martwię się!"
Nadal nic. Zero kontaktu.  Z każdą chwilą coraz bardziej tracił nadzieję. Nie wiedział dlaczego, ale Nora zniknęła z jego życia. Mógł obwiniać o to tylko i wyłącznie siebie. Gdyby powiedział jej, że ją kocha, zostałaby...
"Żyjesz? Błagam odpowiedz mi! Jedna wiadomość, błagam! Nora!"
Przestało go obchodzić, że brzmi niczym desperat. Nie pozwoli jej odejść bez wytłumaczenia. Jest mu to winna.
"Nie uciekaj mi. Gerard"
Zatrzymał się dłużej nad tą wiadomością i poprawił ją.
"Nie uciekaj mi. Twój Gerard"
Nacisnął wyślij zanim się rozmyślił. Nie wiedział, jak długo siedział tak na kanapie wpatrując się w pustką. Musiało być to  jednak długo, bo dzień zamienił się w noc. Coś wyrwało go z transu, w jaki wpadł i przez chwilę nie miał zielnego pojęcia co. Ekran jego telefonu świecił się delikatnie na znak nowej wiadomości. Rzucił się na niego łapczywie, tak że wypadł mu z dłoni. Pochwycił go w locie i odblokował. Czekała na niego wiadomość od Nory! Miał ochotę skakać z radości, jednak opanował emocje i kliknął w ikonkę koperty.
"Żyję"


*

Nora nadal nie wierzyła, że dała się Sergiemu namówić na imprezę. Może zgodziła się dlatego, że Gerarda miało nie być? Choć w głębi duszy liczyła na to, że jednak się pojawi u swojego najlepszego przyjaciela w domu i się spotkają. Nie widzieli się już prawie dwa tygodnie. 
Nadal nie powiedziała mu o dziecku. Nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów. Nie było odpowiedniej chwili, dlatego nadal to przed nim ukrywała. Nie chciała go okłamywać ani niczego przed nim zatajać, dlatego nie chciała się z nim spotkać. Bolało ją serce, ignorowała go od prawie dwóch tygodni, jednak nie potrafiła inaczej. Tęskniła za nim tak mocno, że nie potrafiła tego wyrazić. Jednak strach przed porzuceniem, na wieść o dziecku, był jeszcze większy. Nie  zniosłaby samotności. Nie poradziłaby sobie sama z dzieckiem. Dlatego czekała na odpowiedni moment.  Kiedyś na pewno taki się pojawi.
Miała już dość siedzenia na kanapie w mieszkaniu piłkarza i wpatrywania się w wejście do salonu. Geri się nie pojawi dzisiaj, musiała się z z tym pogodzić. Bez niego czuła się nieco obco wśród tych wszystkich zawodników z Barcelony. Jak jeszcze w miarę dogadywała się z młodszymi piłkarzami, tak ze starszymi kontaktu nie miała prawie w ogóle. Zazwyczaj jej to nie przeszkadzało, wystarczało jej towarzystwo Gerarda. Razem śmiali się, pili, tańczyli. Bez niego u boku czuła taka samotna.
Wstała z kanapy i ruszyła do toalety. Ciąża zaczęła dawać się jej we znaki i jej pęcherz nie wytrzymywał już tak długo jak kiedyś. Przechodziła koło kuchni, gdy zatrzymał ją głos bodajże Martina Montoyi stojącego przy blacie razem z Marciem Bartrą. Wspominał coś o Gerardzie. Zatrzymała się za framugą, by upewnić się, że się nie przesłyszała.
- Ej czekaj, ale serio? - Marc był na prawdę zdziwiony - Wypożyczenie?
-  No przecież mówię ci, co usłyszałem , jak trenerzy przechodzili obok mnie! Słuchaj mnie teraz wyraźnie, bo więcej tego nie powtórzę! Gerard Deulofeu za niecały miesiąc zostanie wypożyczony!
- Ale zostanie u nas w lidze, co?
Martin pokręcił głową.
- Nie?
- Wysyłają go na wyspę, do ligi angielskiej.
- Słyszałeś do którego klubu? Błagam powiedz, że do Londynu albo Manchesteru.
- Nie, podobno Everton.
- Kurwa! - Bartra zaklął głośno.
Właśnie, kurwa! Nora osunęła się po ścianie, a z jej oczu popłynęły łzy. Gerard miał wyjechać! Do Anglii! A na jest w ciąży! Zostanie całkiem sama. Tylko ona i jej maleństwo...



~~~~~~~~~~~

Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Naprawdę bardzo Was przepraszam za tak długą nieobecność. Nie mogłam w sobie znaleźć weny ;c

Niestety nie mogę Wam obiecać, że rozdziały będą się pojawiać regularnie. Niestety w tym roku mam maturę i to ona jest dla mnie najważniejsza. Mimo wszystko jednak będę się starała coś tam pisać. Nie przeżyłabym bez pisania, ale muszę się przyznać, że kilka razy już myślałam o zawieszeniu blogów.

Mam nadzieję, że Wam się podobało. Mi tak średnio, bardziej skłaniam się na nie.

Domczi